Nieco ponury kronikarz, w długiej szacie i koniecznie z pergaminem albo gęsim piórem w dłoni. Tak na ogół kojarzy się Jan Długosz. Aż dziwne, że kultura popularna pielęgnuje ten nudny stereotyp i nie zainteresuje się człowiekiem, który w jednym z listów z wyprawy na Węgry napisał: „wygasiwszy sześć pożarów i sześć straszliwych wojen, wróciłem zdrowy do Polski”.
Bo Długosz to z jednej strony notariusz, sekretarz biskupa, kanonik krakowski i nauczyciel synów królewskich, a z drugiej – dyplomata, pielgrzym do Jerozolimy oraz człowiek obdarzony talentem organizacyjnym.
Doskonałym źródłem wiedzy o jego losach jest korespondencja kanonika. Poprawione, opatrzone obszernymi objaśnieniami i po raz pierwszy w całości przełożone na język polski najnowsze wydanie korespondencji Długosza ukazało się nakładem Polskiego Towarzystwa Historycznego i Wydawnictw Uniwersytetu Warszawskiego (w serii Folia Jagellonica. Fontes). Określenie „nowe” w stosunku do tego wydania wydaje się jednak zdecydowanie niewystarczające. Bo takiego tomu korespondencji słynnego historyka jeszcze nie było.

Po łacinie, w polskim przekładzie i w całości
Korespondencja Jana Długosza stanowi pierwsze pełne, krytyczne wydanie zachowanych listów pisanych przez kanonika krakowskiego i do niego adresowanych. Znajdziemy w nim 43 listy: 37 autorstwa Długosza i 6, których był adresatem. Dwa spośród nich wydane zostały pierwszy raz, a jeden – po raz pierwszy od XVII w. Dzięki kwerendzie zasób został powiększony o listy, w których występuje trzech dyplomatów Kazimierza Jagiellończyka, reprezentujących interesy monarchy i państwa w stosunkach polsko-czeskich w końcowym okresie panowania w Czechach Jerzego z Podiebradów. Listy te były już publikowane, a także cytowane w opracowaniach historiografii czeskiej, ale polskim odbiorcom są mniej znane.
Większość korespondencji Długosza została wydana drukiem w XIX w. Jednak tamte publikacje nie spełniały wymogów edycji naukowych oraz zawierały sporo błędów i nieścisłości, zwłaszcza dotyczących odbiorców i dat powstania poszczególnych listów.
– Naszą rolą jako wydawców, a przede wszystkim Tomasza Płóciennika, filologa klasycznego z Wydziału Archeologii UW, specjalizującego się w łacinie średniowiecznej i wczesnonowożytnej, było poprawienie wszystkich błędów tych wcześniejszych edycji. Pierwszym zadaniem naszego zespołu było poprawne odczytanie z rękopisu wszystkich tekstów listów samego Długosza i do niego skierowanych – mówi prof. dr hab. Maria Koczerska, emerytowana profesor Wydziału Historii UW, znawczyni dziejów Polski w późnym średniowieczu.
Oprócz wymienionych naukowców do wspomnianego zespołu weszli dr Hanna Rajfura i dr hab. Piotr Węcowski, prof. ucz., oboje z Wydziału Historii UW.
Uzyskanie poprawnego tekstu wymagało odczytania łacińskich rękopisów na nowo i wprowadzenia nawet kilkudziesięciu korekt w obrębie jednego listu. Nie wliczając zmian w interpunkcji, traktowanej do tej pory przez wydawców po macoszemu. W średniowiecznej łacinie wyglądała ona przecież zupełnie inaczej niż dziś. A właśnie po łacinie pisał Długosz. I tu jeszcze jedna korzyść, jaką przynosi najnowsze wydanie. Otrzymujemy kompletne polskie tłumaczenie korespondencji wybitnego historyka, przy czym zdecydowana większość listów została przełożona na język polski po raz pierwszy.
Lekturę ułatwiają rozbudowane przypisy. Autorzy nie tylko zadbali o identyfikację osób i miejscowości, ale również pokazali metody, za pomocą których ustalili datowanie lub adresata danego listu. Czytelnik znajdzie także objaśnienia wspomnianych w korespondencji wydarzeń historycznych i średniowiecznych instytucji.
– Wydane przez nas 43 listy Długosza i do niego skierowane to tylko niewielka cząstka korespondencji, którą stworzył lub otrzymał w ciągu całego życia. Należy sądzić, że Długosz od 1431 r., kiedy wstąpił na dwór biskupa krakowskiego Zbigniewa Oleśnickiego, do śmierci w 1480 r. napisał i otrzymał kilka tysięcy listów. Można przyjąć, że każdego roku pisał ich kilkadziesiąt. Przez ćwierć wieku był notariuszem biskupa, później jego sekretarzem i zarządcą dóbr biskupich, a także posłem do papieża, następnie dyplomatą i wychowawcą synów króla Kazimierza Jagiellończyka. Jedynym środkiem porozumiewania się na odległość był wówczas list – a zatem Długosz korespondował z duchownymi i dygnitarzami świeckimi w kraju i poza jego granicami podczas misji zagranicznych. Dlatego można przypuszczać, że dalsze kwerendy, zwłaszcza w archiwach zagranicznych, pozwolą odnaleźć inne jego listy – mówi prof. Koczerska.

Długosz sam listów nie pisał?
Trzynaście listów znamy z oryginałów, ale tylko dwa to autografy kanonika krakowskiego, czyli teksty napisane przezeń własnoręcznie. Resztę prawdopodobnie podyktował lub kazał przepisać ze swojego brulionu. Długosz zaczynał karierę na dworze Oleśnickiego jako pisarz w kancelarii i dość szybko uzyskał uprawnienia notariusza publicznego. Wydaje się jednak, że mimo uprawiania takiego zawodu… nie lubił pisać własnoręcznie. Trudno dziś podać tego przyczynę. Być może uważał, że jego charakter pisma nie dorównuje pismu innych znakomitych pisarzy i uczonych epoki, którzy zaczynali karierę jako kopiści rękopisów.
Pierwszy z zachowanych własnoręcznych listów Długosz napisał 5 lutego 1450 r. ze wsi Wawrzeńczyce nieopodal Krakowa – do Oleśnickiego. Natomiast drugi powstał 15 grudnia 1478 r. w Nowym Mieście Korczynie nad Wisłą, gdy Długosz wracał z misji dyplomatycznej do króla węgierskiego. Dlaczego napisał je sam? Zapewne w żadnej z tych miejscowości nie miał zaprzyjaźnionego lub zatrudnionego przez siebie pisarza. Ponadto pierwszy z listów zawiera poufne opinie personalne, najpewniej więc zarówno adresat, jak i nadawca chcieli, aby takimi pozostały.

Żywy człowiek, żywa historia
Zamysłem wydawców było przybliżenie korespondencji Długosza także miłośnikom historii, którzy nie mają przygotowania naukowego ani znajomości łaciny. Właśnie możliwość dowiedzenia się, czym żył słynny historyk na co dzień, ale także zajrzenia za kulisy wielkiej polityki i wydarzeń, których był uczestnikiem, jest w lekturze jego korespondencji najcenniejsza.
Jeden z listów zawiera dosyć szczegółową relację ze zdobycia Chojnic w 1466 r. przez polskie wojska, co było kluczowym momentem wojny trzynastoletniej. W innym uderza czytelnika, że przed ponad pięciuset laty ludzi zajmowały kwestie, których finał zobaczyliśmy pod koniec XX w. W 1450 r. Długosz pisał bowiem do Oleśnickiego: „W sprawie kanonizacji błogosławionej królowej Jadwigi mam małą nadzieję. Na próżno ubijamy powietrze”. Na kanonizację Jadwigi Andegaweńskiej trzeba było czekać do 1997 r.
– Korespondencja Długosza stanowi doskonałe źródło do poznania jego życia, metod postępowania, opinii w stosunku do współczesnych. Ponadto ten zbiór listów objaśnia stosunki polityczne w Polsce czasów Kazimierza Jagiellończyka i ideologię epoki, sprawy kościelne, politykę międzynarodową, szczegóły życia codziennego – zauważa prof. Koczerska.
W listach pojawiają się rozmaite wiadomości, m.in. dotyczące ówczesnych dworów królewskich, nie tylko polskiego. Jest w nich światowa i krajowa polityka, relacje ze spotkań Długosza z ważnymi postaciami epoki. A obok nich podziękowania lub prośby o skopiowanie ksiąg, osobiste zwierzenia, niepokoje i opinie. Przykładowo, dziejopis wyznał: „Chwalę wprawdzie i cenię wszystkie diecezje naszej ojczyzny i ich biskupów, jednak diecezję krakowską przedkładam nad wszystkie inne z różnych powodów, które długo byłoby wyliczać: ze względu na łagodniejsze niebo, żyźniejszą ziemię, ludzi bardziej wykształconych i o roztropniejszym umyśle”.
– Długosz w listach jest o wiele mniej pryncypialny niż na przykład w swoim głównym dziele, Rocznikach, czyli kronikach sławnego Królestwa Polskiego. Tam występuje jako moralizator mający określoną wizję dziejów Polski, przedstawia bohaterów historycznych jako wzorce postępowania lub portrety negatywne postaci. W listach jawi się nam jako zręczny dyplomata, skłonny do kompromisu, widzący wady i zalety swoich współczesnych –podkreśla prof. Koczerska.
Wiele miejsca w korespondencji zajmuje życie codzienne i polecenia dotyczące prac w dobrach, którymi Długosz administrował lub które były jego beneficjami kościelnymi. Potrafił przy tym ostro zbesztać niższych duchownych: „Ponadto bardzo nie podoba mi się i jestem cały w złości, że z powodu jednego kulawego konia pozwoliliście trzem innym stać bez pracy. Wszak Mazowszanie i Łęczycanie uprawiają pole tylko jednym koniem, a Wy trzema końmi nie mogliście pracować!”

Stale pojawiającym się motywem są podróże z misjami dyplomatycznymi. Niektóre były niebezpieczne i wiązały się z zagrożeniami, nawet ze strony zbójców. Długosz wielokrotnie donosił w listach, że udało mu się gdzieś dotrzeć bez „uszczerbku na ciele i majętności”. Najwyraźniej stał się w tej dziedzinie swoistym autorytetem, bo Jan Elgot, również duchowny, prawnik i dyplomata, zasięgał w liście jego rady na temat najbezpieczniejszego sposobu przewożenia pieniędzy: „Czy mianowicie należy je zaszyć w pasach czeladzi, czy raczej mieć na wierzchu, by móc je łatwiej od siebie odrzucić, czy też może przesłać je przez jednego lub kilku sług poza niebezpieczne okolice, czy wreszcie mieć jakiegoś pieszego, który – biegnąc – zawsze poruszałby się za nami lub wyprzedzał nas, a na noclegach zawsze do nas dołączał?” Na szczęście to Długosz był kierownikiem ich wspólnej podróży – pielgrzymki do Rzymu i Ziemi Świętej w roku jubileuszowym 1450.
Nowa edycja listów pokazuje Długosza z bliska: nie pomnikowego kronikarza, lecz człowieka zanurzonego w sprawy swojego czasu – surowego, skutecznego, czasem zmęczonego, a czasem zaskakująco ironicznego. Dzięki tej korespondencji widzimy, jak naprawdę wyglądało życie kogoś, kto mediował w konfliktach i prowadził polityczne gry, a zarazem doglądał kościelnych dóbr. To Długosz żywy, ruchliwy, wielowymiarowy – taki, jakiego próżno szukać w podręcznikach.

————————————
Najnowsze wydanie korespondencji Długosza powstało w ramach realizacji projektu badawczego Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki 0467/NPRH5/H30/84/2017.

