Tam jednak, gdzie ludzie mogą liczyć tylko na siebie, energia może szybko się wypalić, a zmęczenie stać się zarzewiem niechęci wobec przybyszów. Zapobiega temu wsparcie ze strony państwa i samorządów. Zależność tę pokazują wyniki badań prowadzonych przez naukowców z FXB Center for Health and Human Rights na Uniwersytecie Harvarda we współpracy z badaczami z Uniwersytetu Warszawskiego.
Inwazja Rosji na Ukrainę w 2022 r. sprawiła, że w Polsce zjawiło się wiele osób szukających azylu. Zaledwie w tydzień po wybuchu wojny przyjechało do nas 1,2 mln Ukraińców, a w ciągu następnego miesiąca dołączyło do nich kolejne 1,3 mln osób. Mechanizmy związane z udzielaniem im natychmiastowej pomocy oraz proces narodzin i rozwoju solidarności wobec przybyszów zdecydował się zbadać zespół naukowy[1], którego członkinią i koordynatorką badań w Polsce była dr Urszula Markowska-Manista z Wydziału Pedagogicznego UW. Zespół przeprowadził pogłębione wywiady z 56 ekspertami i 65 członkami lokalnej społeczności działającymi na terenach przygranicznych z Ukrainą i Białorusią oraz w miastach, które przyjęły największą liczbę uchodźców z Ukrainy (Warszawa, Kraków, Wrocław). Uczestnicy badań przybliżyli swoje doświadczenia w zakresie wsparcia i pomocy uchodźcom w ciągu siedmiu pierwszych miesięcy po napaści Rosji na Ukrainę.
Potrzebne było wszystko
– Wśród ekspertów znajdowały się m.in. osoby odpowiedzialne za kształtowanie i wdrażanie polityk wsparcia, urzędnicy, pracownicy instytucji czy politycy. Osoby bezpośrednio zaangażowane w pomoc uchodźcom podejmowały bardzo zróżnicowane działania wolontariackie, logistyczne, wspierając komunikację między uchodźcami a społecznością lokalną, współpracując z organizacjami pozarządowymi i sektorem usług, a także wdrażając codzienne działania w kwestii wsparcia informacyjnego, medycznego, edukacyjnego, psychologicznego czy dystrybucji ubrań i żywności – relacjonuje dr Markowska-Manista.
Na początku wojny Ukraińcy przybywający do Polski mogli liczyć przede wszystkim na pomoc zwykłych ludzi, udostępniających uchodźcom swoje mieszkania, przeprowadzających zbiórki żywności i odzieży czy organizujących lekcje języka polskiego i grupy zabawowe dla dzieci. Wyniki badań pokazały, że ta pomoc była świadectwem odruchu solidarności Polaków. Respondenci podkreślali, że ich zachowanie brało się z poczucia bliskości z Ukrainą, wynikającego m.in. ze strachu przed mocarstwowymi dążeniami Rosji. Stąd też pomagający Ukraińcom mieli poczucie, że działają również we własnym interesie. Nie mniej ważny był fakt, że już przed wojną w Polsce funkcjonowała silna ukraińska diaspora. Tym samym, pomagając uchodźcom, badani czuli, że wspierają rodziny i bliskich ludzi, których już znali. Ważne było także to, jak postrzegani byli przez społeczeństwo sami przybywający Ukraińcy. Do Polski przyjechały głównie kobiety i dzieci, a mężczyźni zgodnie z nakazem ukraińskich władz zaangażowali się w walkę zbrojną w swoim kraju. To nie tylko sprawiło, że osoby napływające do naszego kraju były postrzegane jako „godne” wsparcia, lecz także budowało pozytywny obraz Ukrainy jako walecznego narodu.
– W tamtym czasie determinacja, by zaoferować solidarność nowo przybywającym ukraińskim uchodźcom, wydawała się wszechobecna – zauważa dr Markowska-Manista.
Czy można zapobiec zmęczeniu i niechęci?
Badania pokazały jeszcze jedno: tam, gdzie oddolnym działaniom nie towarzyszy pomoc instytucjonalna, gdzie brak przejęcia wsparcia przez instytucje i sektor usług, energia szybko się wypala, a w jej miejsce pojawia się zmęczenie, które może przerodzić się nawet w niechęć wobec obcokrajowców. W przypadku pomocy Ukrainie udało się temu zapobiec dzięki szybkiemu wprowadzeniu przez władze państwowe i samorządowe działań, które odciążyły lokalne społeczności. Rząd uprościł procedury wjazdowe dla uchodźców z Ukrainy, umożliwił im uzyskanie numeru PESEL, dzięki któremu mogli łatwiej znaleźć pracę, a także otrzymać dostęp do opieki medycznej czy świadczeń socjalnych. Polskie państwo przejęło również na siebie koszty edukacji, finansując zajęcia wyrównawcze i językowe dla dzieci z Ukrainy, a uczelnie publiczne organizowały bezpłatne studia i programy wsparcia dla ukraińskich badaczy. Dzięki temu aż 82% uchodźców znalazło w Polsce pracę, a tym samym mogli łatwiej zintegrować się z Polakami. Z kolei osoby pomagające Ukraińcom na własną rękę miały poczucie, że nie są zostawione samym sobie.
Co zatem historia pomocy Ukrainie mówi o nas samych? – Przypadek Polski stanowi wyjątkową okazję do przetestowania hipotezy, że rozproszenie i osłabienie solidarności międzyludzkiej są związane raczej z niepowodzeniami w rządzeniu niż z wrodzonymi tendencjami ksenofobicznymi – mówi dr Markowska-Manista. Choć zatem u podstaw solidarności leżą nasze własne działania, niebagatelna pozostaje rola instytucji, które mogą albo podsycić ten ogień, albo zgasić go w zalążku.
Wojna – jeszcze – bez końca
Co dalej? Być może zmienność nastrojów, skala pomocy, siła solidarności wobec uchodźców lub jej osłabienie po raz kolejny znajdą się pod lupą naukowców.
Na razie pewne zmiany widać w badaniach opinii społecznej. Według badania CBOS z września 2024 r. nadal nieco ponad połowa Polaków (53%) popiera przyjmowanie ukraińskich uchodźców przez nasz kraj. Jest to jednak najniższy wynik od rosyjskiej inwazji z lutego 2022 r. Rośnie natomiast liczba przeciwników przyjmowania tychże uchodźców – ubiegłoroczne jesienne badanie wykazało, że to już 40%.
Najnowszy, już tegoroczny, sondaż CBOS – przeprowadzony między 9 a 19 stycznia – badający stosunek Polaków do innych narodowości wykazał, że ranking najbardziej lubianych narodów otwierają Włosi (opinia 60% badanych), zaś niechęć najczęściej deklarujemy wobec Rosjan (72%). Zmniejszyła się nasza sympatia do sąsiadów – Słowaków, Litwinów, Niemców, Czechów, a także do Ukraińców, w tym ostatnim przypadku o 10 punktów procentowych (w porównaniu do badań sprzed roku). Wojna nie przestaje zaprzątać natomiast naszej uwagi. W badaniu „O czym się mówi”, przeprowadzonym pomiędzy 2 a 5 lutego 2025 r., – także CBOS – sprawdzano, jakie kwestie koncentrowały ostatnio uwagę opinii publicznej. Ankietowanym przedstawiono ponad dwadzieścia tematów, prosząc, by określili, czy i jak często pojawiały się one w rozmowach w ich bliskim otoczeniu w ciągu dwóch tygodni poprzedzających badanie. Wiodące tematy rozmów to inflacja i wysokie ceny (73% ankietowanych) oraz trudności w dostępie do lekarzy i usług medycznych (67%). W rozmowach dość wyraźnie zaznacza się także wojna w Ukrainie (47%) oraz problemy z uchodźcami z Ukrainy (45%).
————————————-
[1] Polski zespół badawczy tworzyły: dr Urszula Markowska-Manista i dr Joanna Dobkowska (Wydział Pedagogiczny UW).