Każda książka, zwłaszcza stara, kryje w sobie historię – nie tylko o tym, co jest w niej napisane, lecz także o ludziach, którzy ją czytali i przekazywali dalej. Dla współczesnych te ślady stanowią drogowskazy pomagające zrozumieć, jak zmieniały się gusty literackie, jakie książki były popularne i dlaczego, a także jaką rolę pełniły w życiu codziennym ich właścicieli. Tym między innymi zajmują się badania proweniencyjne, prowadzone w Gabinecie Starych Druków Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie nad powstaniem Polskiej Bazy Proweniencyjnej pracują obecnie Martyna Osuch i dr Wojciech Kordyzon.

Badania proweniencyjne, czyli śledztwo detektywistyczne
Badacze, kartkując strony starych książek, analizują każdą notatkę, pieczęć i podpis. Często muszą sięgać po lupę, lampę ultrafioletową, płytki podświetlające, które pomagają odkryć treść wydrapanych lub zamazanych zapisów pozostawionych przez czytelników. Niekiedy korzystają ze wsparcia konserwatorów, by z ich pomocą odkrywać ukryte przez kolejnych właścicieli znaki własnościowe. Każdy detal może rzucić światło na historię danego egzemplarza.
– Staramy się zrekonstruować drogę książki od pierwszego właściciela do ostatniego. Jest to praca interdyscyplinarna, często polegająca na konsultacjach ze specjalistami z różnych dziedzin. Badając książkę z XV wieku, musimy znać zarówno historię średniowiecza, jak i nowszą. Przemieszczanie się inkunabułu często spowodowane było wydarzeniami historycznymi, czynnikami środowiskowymi lub społecznymi – opowiada Martyna Osuch.

Białe rękawiczki jako element suspensu
Jak w praktyce wyglądają badania proweniencyjne? Z książkami należy obchodzić się delikatnie. Jednak białe rękawiczki, które można dostrzec w filmach, są raczej formą budowania mitologii lub napięcia niż rzeczywistym odzwierciedleniem pracy opiekunów książek. Bawełniane rękawiczki pozostawiają kłaczki, dlatego zaleca się po prostu umyć i dobrze wysuszyć ręce. Chyba że na okładce odnaleźć można ślady zielonej farby. Wtedy powinno się użyć rękawiczek nitrylowych. Dlaczego? Aby uzyskać ten kolor do farby dodawany był arszenik. Kiedy badacze mają do czynienia ze zbiorami w złym stanie zachowania lub dezynfekowanymi w XX wieku środkami trującymi, używają również maseczek ochronnych.

Martyna Osuch wyjaśnia, że na początku książka oglądana jest z zewnątrz. Sprawdzona zostaje oprawa – jak wygląda, z czego jest wykonana, z jakiej epoki pochodzi, ponieważ bardzo często jest młodsza niż sam druk. Tym zajmuje się oddzielna gałąź badań zwana tegumentologią, pomaga ona przyporządkować okładkę do epoki i położenia geograficznego. Następnie otwiera się książkę i już na pierwszych kartach oraz okładce (wewnątrz) można znaleźć różnego rodzaju znaki własnościowe, jak np. wpisy, pieczątki, ekslibrisy. Badacze szukają właściciela, który się nimi identyfikował… Sprawdzają źródła archiwalne, aby ułożyć w kolejności tych, którzy się wpisywali i zostawiali swoje pieczątki. Po pozyskaniu książki nowy właściciel często pozbywał się poprzednich nazwisk. Z tego względu ważne jest również porównywanie woluminu z innymi egzemplarzami z danej kolekcji.
Na przykład Zygmunt II August był zapalonym bibliofilem. Jego kolekcja, gromadzona od połowy XVI wieku, zawierała ponad 4000 woluminów, większość została oprawiona w skórę z charakterystycznym złoconym superekslibrisem z herbami Polski i Litwy. Jedną z zachowanych książek jest tom medyczny z XVI wieku, oprawiony z wielką starannością. Na okładce widnieje królewski superekslibris, natomiast wewnątrz książki ślady kolejnych właścicieli – od chirurgów królowej Anny Jagiellonki po burmistrza XVII-wiecznej Warszawy, Karola Zabrzeskiego i stołeczny zakon karmelitów. Każdy zapis własnościowy to rozdział w historii książki, a także w historii ludzi, którzy mieli z nią styczność.
Notatki są niczym kapsuły czasu i… smartfony
Podstawą do badań proweniencyjnych są także ślady czytelnicze pozostawione na marginesach: wszelkiego rodzaju notatki, podkreślenia, rączki wskazujące konkretne fragmenty. Marginalia stanowią swoisty dialog czytelnika z tekstem. Choć na pierwszy rzut oka mogą wydawać się jedynie chaotycznymi bazgrołami, dla badaczy proweniencji są jak kapsuły czasu, które pozwalają odtworzyć myśli i reakcje ludzi sprzed wieków. Możemy dowiedzieć się, które fragmenty książki były dla nich najważniejsze, co ich zaintrygowało, co zrozumieli, a co wywołało kontrowersje.

– W epoce wczesnonowożytnej obowiązywały zalecenia, aby notować na książkach – stwierdza badaczka. – Służyły do tego szerokie marginesy. Czasem są to proste notatki dotyczące treści, ale bardzo często również opinie o tekście lub nawet inwektywy pod adresem autora, ponieważ dawna lektura była dużo bardziej emocjonalna. Na przykład katolikom czytającym teksty protestanckie zdarzało się dość agresywnie komentować na marginesach. W życiorysie Lutra potrafili wymazać jego imię lub nawet zrobić w tym miejscu dziurę – opowiada Martyna Osuch i dodaje, że często spotyka się notatki w stylu „nie masz racji” lub „w mojej książce jest napisane inaczej”.

Obecne bywają również ślady cenzury i zapiski osobiste.
– Książka towarzyszyła codzienności jak współcześnie smartfony. Zapisywano na przykład, że „dzisiaj urodziło mi się dziecko” albo „zmarła moja ciotka”. Ludzie żyli bardzo blisko z książkami – wyjaśnia badaczka.
Zebrany materiał naukowcy starają się uporządkować chronologicznie. W taki sposób powstaje historia życia danego woluminu.

Polskie księgozbiory rozproszone po świecie
W Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie znajduje się 12 000 egzemplarzy z Biblioteki Załuskich (pierwszej polskiej biblioteki publicznej), podczas gdy cały zbiór liczył sobie około 400 000 ksiąg. Okoliczności historyczne powodowały przemieszczanie się ich na ogromną skalę, książki z polskich kolekcji można odnaleźć na całym świecie.

Dzięki naukowcom pracującym nad stworzeniem Polskiej Bazy Proweniencyjnej, która będzie narzędziem do zbierania danych na temat egzemplarzy, powstaje swoista galaktyka Gutenberga – mapa, dzięki której można dowiedzieć się na przykład, ile dana książka kosztowała w konkretnym czasie, jaką drogę przebyła oraz jak wyglądał jej odbiór na przestrzeni wieków. Naukowcy analizują wszystkie zebrane o druku informacje i starają się powiązać ślady z poszczególnymi właścicielami. Dane zostają następnie przyporządkowane chronologicznie oraz geograficznie – i tak można zrekonstruować przemieszczenia woluminu w czasie i przestrzeni. Baza Proweniencyjna, powstająca we współpracy z Proweniencyjną Grupą Roboczą oraz Consortium of European Research Libraries (CERL), ma też na celu wirtualne scalanie polskich księgozbiorów rozproszonych na przestrzeni wieków. Badania proweniencyjne pokazują, że książki to nie tylko zbiór słów na papierze, ale żywe świadectwo historii – zarówno tej wielkiej, jak i tej codziennej.
