To właśnie Wolter (1694–1778) – dziś symbol walki o wolność słowa, znany z przypisywanego mu zdania: „Nie zgadzam się z tym, co mówisz, ale oddam życie, abyś miał prawo to powiedzieć” – pisał teksty legitymizujące rosyjskie działania dyplomatyczne i wojskowe. Tyle że… tych słów nigdy nie wypowiedział. Ich autorką była angielska pisarka Evelyn Beatrice Hall, która w ten sposób streściła jego poglądy.
Jak to możliwe, że jeden z największych filozofów epoki Oświecenia stanął po stronie imperialnej propagandy? Aby to zrozumieć, trzeba przyjrzeć się temu, jak w XVIII w. kształtowały się relacje między władzą a opinią publiczną.
– W XVIII w. opinia publiczna nie miała wielkiego wpływu na politykę, ale politycy chcieli mieć wpływ na opinię publiczną – zauważa dr Jacek Kordel z Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego. Badacz szczegółowo przeanalizował korespondencję Woltera.
Europejscy władcy w epoce nowożytnej zaczynali rozumieć, jak wielką siłą może być wizerunek. Już na przełomie XVII i XVIII w. Piotr Wielki (1672-1725) postanowił wykorzystać to do zbudowania pozytywnego obrazu własnego państwa. Car rosyjski u zarania swego panowania odbył wielką podróż na Zachód. Wiadomości o jego wojażach były skrupulatnie preparowane i trafiały do angielskiej, niderlandzkiej i niemieckiej prasy.
– Miały pokazać, że Piotr Wielki chce oswobodzić swój naród z niewoli ciemności i wprowadzić go do cywilizowanego świata – dodaje historyk.
Oświecenie made in Russia
Zanim Katarzyna II (1729–1796) zwróciła się do Woltera, na dworze carów już wcześniej próbowano pozyskać wpływowych myślicieli. Wśród nich był Gottfried Wilhelm Leibniz (1646–1716), który wierzył, że stanie się nauczycielem i wychowawcą cara Piotra Wielkiego i w ten sposób pomoże mu zreformować rosyjskie imperium. Jeszcze w latach 60. XVII w. niemiecki myśliciel widział w Rosji państwo barbarzyńskie, zagrażające cywilizacji europejskiej.
– Leibniz przez długie lata uważał, że Polska była warownym szańcem na krańcu łacińskiego świata. Moskwa należała już do Azji. Gdy jednak król Polski i elektor saski August II (1696–1763) nie powołał Leibniza na stanowisko prezesa Saskiej Akademii Nauk, filozof zmienił swoje poglądy. Pocieszenie znalazł w Piotrze Wielkim, który obiecał mu ważne stanowisko na dworze moskiewskim, później petersburskim, i roczną pensję – wyjaśnia dr Kordel.
Filozof potraktował Rosję jak niezapisaną tablicę – tabula rasa – którą można wypełnić ideami postępu. Uwierzył, że to on stanie się ojcem duchowym nowej Rosji. Jego przypadek pokazał, jak silna była pokusa, by wpływać na losy wielkiego imperium – i jak łatwo było filozofom przymknąć oko na brutalną rzeczywistość w zamian za wpływy i prestiż.
Polska – przykład negatywny
Zmiana wizerunku Rosji jako cywilizowanego państwa wymagała wyznaczenia nowego „barbarzyńcy”. I tym kimś została… Polska. Rzeczpospolita, którą przez wieki postrzegano jako przedmurze Zachodu, zaczęła być spychana na jego obrzeża. Jej miejsce jako „warownego szańca łacińskiej cywilizacji” zajęła Rosja.
– Zawsze potrzebne są dobre wzorce i negatywne punkty odniesienia. Jeśli Rosja w opinii publicznej stała się państwem cywilizowanym, inne państwo zepchnięte musiało zostać do roli barbarzyńskiego – mówi dr Jacek Kordel.
Ta narracyjna zamiana ról nie nastąpiła z dnia na dzień, ale już na początku XVIII w. w Europie coraz częściej mówiono o Rosji jako kraju, który może się ucywilizować, o ile tylko będzie miał odpowiednich przewodników. I takich właśnie doradców – jak Leibniz czy później Wolter – rosyjscy władcy aktywnie poszukiwali. To właśnie ta zmiana w postrzeganiu Rosji i Polski, określana dziś przez historyków mianem rosyjskiego mirażu, miała kluczowe znaczenie dla przyszłości Europy Wschodniej. Równolegle z tą propagandową ofensywą trwało systematyczne czuwanie nad słabością Rzeczypospolitej.
– Od czasów Piotra Wielkiego Rzeczpospolita pozostawała rosyjskim protektoratem. Rosyjscy władcy decydowali o obsadzie polskiego tronu, wynosząc do królewskiej godności najpierw Augusta III, a następnie Stanisława Augusta (1732–1798). Blokowali wszelkie reformy polityczne, wojskowe i skarbowe. Co więcej, jeśli pojawiała się szansa, aby zdestabilizować sytuację polityczną w Polsce, Rosjanie skrzętnie ją wykorzystywali – podkreśla badacz.
Te same cele przyświecały także Prusom. Słabość Polski stawała się warunkiem silnej pozycji jej sąsiadów.

Rola dysydentów
Wątek, który zarówno Prusacy, jak i Rosjanie mogli wykorzystać w celu namieszania w wewnętrznej polityce Rzeczypospolitej, dotyczył dysydentów, czyli protestantów i prawosławnych. W XVI w. i pierwszych dekadach XVII w. przedstawiciele wszystkich wyznań chrześcijańskich cieszyli się pełną tolerancją religijną i politycznym równouprawnieniem. W kolejnych dekadach stopniowo ograniczano prawa polityczne niekatolików, ale wciąż w porównaniu do Anglii czy Niderlandów ich sytuacja była wyjątkowa. Cieszyli się możliwością sprawowania praktyk religijnych, a do lat 30. XVIII w. mogli zasiadać w poselskich ławach i trybunałach.
– U zarania panowania Stanisława Augusta, gdy król wraz ze stronnictwem Czartoryskich chciał przeprowadzić istotne reformy ustrojowe, wśród nich znieść liberum veto, a zatem wzmocnić państwo, zaprotestowały przeciw temu Rosja i Prusy. Dogodny pretekst do podjęcia interwencji stanowiła sprawa dysydencka. Władcy tych państw domagali się od dworu warszawskiego wprowadzenia pełnego równouprawnienia politycznego dla protestantów i prawosławnych. Na Zachodzie byłoby to rzeczą nie do pomyślenia. Czegoś takiego nie było w żadnym europejskim państwie. Dlatego na potrzeby opinii publicznej tłumaczono, że chodzi o tolerancję religijną, czyli wolność sprawowania kultu we własnym obrządku, która w Polsce była zapewniona – wyjaśnia dr Kordel.
Tolerancja religijna od przełomu lat 50. i 60. XVIII w. stanowiła jeden z najważniejszych tematów w dyskursie oświeceniowym.
Ile bibliotek potrzeba, aby kupić Woltera?
Oświeceniową dyskusję na temat tolerancji wykorzystała Katarzyna II. Choć w Rosji prezentowała się jako obrończyni prawosławia, w Europie Zachodniej chciała być przedstawiana jako oświecona władczyni, która przeczytawszy najważniejsze traktaty filozoficzne, zamierzała realizować ich postulaty w życiu codziennym.
Aby zyskać przychylność Woltera, który w swoich czasach był w istocie celebrytą i influencerem, postanowiła zakupić jego bibliotekę. Wydając niebagatelną sumę 30 000 rubli, kreowała swój wizerunek oświeconej władczyni wspierającej naukę i kulturę.
– Mógł korzystać z tej biblioteki do śmierci, po której zbiór trafił do Petersburga, gdzie po części znajduje się do dzisiaj – mówi dr Kordel.
Rosyjscy dyplomaci w latach 1767–1771 dostarczali Wolterowi skrypty i notatki, na podstawie których filozof przygotowywał pisma uzasadniające rosyjską interwencję w Polsce na rzecz dysydentów jako zbawczą misję.
– Rosyjscy żołnierze nieśli pokój. Jak podkreślał Wolter, ich wprowadzenie do Polski sprawiało, że wszystkie prowincje, do których wkraczali, rozkwitały: zapanował w nich porządek, zwiększały się plony. Rosyjska misja humanitarna, którą przeprowadzono, na co zwracał uwagę myśliciel, bez przelania ani jednej kropli krwi, stanowić miała dowód na czystość interesów Katarzyny II. W rzeczywistości jednak chodziło o brutalną wojskową ingerencję, usprawiedliwianą retoryką „pokojowego ładu” – opisuje badacz.
Wolter nie tylko nie protestował przeciwko rosyjskiej przemocy, nie tylko ją usprawiedliwiał, był za nią Katarzynie II wdzięczny:
– Pani hojna troska o ustanowienie wolności sumienia w Polsce jest błogosławieństwem, którego nie można nie uczcić. W imieniu całej ludzkości odważę się zabrać w tej sprawie głos – pisał Wolter do carycy.
– To doskonały przykład tego, jak filozof został wciągnięty w tryby propagandy imperialnej – komentuje dr Kordel.
Pod względem politycznym chodziło oczywiście o zablokowanie zaplanowanych reform ustrojowych, skarbowych i wojskowych. Wolter przygotował kilka pamfletów, które rozpowszechniane były w Europie Zachodniej. Część tekstów napisał na zamówienie, część z własnej inicjatywy, by tym bardziej przypodobać się Katarzynie II.
– Rosjanie bardzo dbali o to, żeby w pisanych przezeń broszurach wszystkie okoliczności przedstawione zostały tak, jak tego oczekiwali. Gdy się pomylił, jak w przypadku jednej z broszur opublikowanych w 1767 r., musiał to poprawiać, a cały nakład przeznaczony został na makulaturę – zauważa uczony.
Wolter, wolność i ruble
Filozof uchodzący za symbol oświeceniowego umiłowania wolności w rzeczywistości nie miał oporów, by tworzyć oraz promować rosyjską propagandę. Przykład Woltera skłania do ostrożności wobec opinii „niezależnych ekspertów”, którzy z pozorną troską i współczuciem wypowiadają się na tematy polityczne i społeczne.
