Z perspektywy ewolucyjnej wstręt w człowieku powinno budzić to, co może stanowić zagrożenie dla przetrwania gatunku. Przykładowo: „brzydkie” są dla nas larwy, co można tłumaczyć tym, że pokarm, w którym się znajdują, może być zepsuty. Obrzydzenie chroniłoby nas w tej sytuacji przed zatruciem. Jednak podobne robaki znalezione w glebie mogą być niezbędne dla zachowania równowagi ekosystemu. Czy zrozumienie, jak ważne są dla środowiska, wystarczy, żebyśmy zaczęli czuć do nich sympatię? Idąc dalej – czy sama wiedza o naturze danego zjawiska może wpływać na nasze postrzeganie piękna?
Odpowiedź na pytanie, co kształtuje gusta estetyczne, jest interesująca nie tylko z perspektywy filozoficznej. Ma też kluczowe znaczenie w podejściu do ochrony środowiska.
– Sposób, w jaki pojmujemy piękno naturalne, wpływa na nasz stosunek do przyrody – tłumaczy dr hab. Mateusz Salwa z Wydziału Filozofii UW, który w swojej pracy badawczej zajmuje się estetyką krajobrazu i środowiska naturalnego.
– Istnieje silny związek między doświadczeniami estetycznymi, wywołanymi przez naturę, a postawami proekologicznymi. Chętniej będziemy chronić to, co uważamy za atrakcyjne. Prościej jest przekonać społeczeństwo do ochrony spektakularnych krajobrazów w rodzaju Morskiego Oka niż do ochrony na przykład podwarszawskich bagien, nawet jeśli te z ekologicznego punktu są równie cenne – tłumaczy badacz.
Jego zdaniem zrozumienie tego, skąd biorą się nasze postawy względem przyrody, może pomóc w skuteczniejszym podejściu do ochrony środowiska.
Krajobraz jak malowany
Jedna z podstawowych koncepcji tłumaczących kształtowanie poczucia piękna mówi o wpływie sztuki. Przykładowo, na nasze postrzeganie ludzkiego ciała istotnie wpłynęła kultura starożytna. Grecki i rzymski ideał ciała o określonych proporcjach oddziałuje na postrzeganie fizycznej atrakcyjności po dziś. O osobie wyjątkowo urodziwej mówimy, że jest „piękny jak Apollo”. Nie obrazimy się, jeśli usłyszymy, że nasze ciało przypomina antyczną rzeźbę.
W przypadku stosunku do przyrody, taki wpływ na nasze doświadczenia estetyczne mogło mieć malarstwo pejzażowe. Naturę oceniamy przecież przez pryzmat jej „malowniczości”. Prędzej uznamy za piękne jeziora leżące u podnóży gór, nadmorskie klify czy spowite poranną mgłą pola niż – nie tak atrakcyjne do odtworzenia na płótnie – bagna.
Przyjęcie, że to sztuka kształtuje nasze gusta, czyli uznanie estetycznego „sztuko-centryzmu”, oznaczałoby, że przyrody doświadczamy tak, jak gdyby była dziełem sztuki. I w taki sam sposób ją oceniamy. Przeciwnicy takiego ujęcia zwracają jednak uwagę, że natura to nie wytwór ludzkich rąk, w przeciwieństwie do przedstawionych na obrazach pejzaży. Krytycy podkreślają, że „sztuko-centryzm” nakłada na przyrodę kategorie, które są jej obce i które uniemożliwiają ukazanie wielowymiarowości i dynamiki ekosystemów. Zakłada też relację człowiek-natura, w której ten pierwszy jest jedynie zewnętrznym obserwatorem, podczas gdy natura w rzeczywistości stanowi organiczną całością. Jej częścią pozostaje również człowiek.
Lubię, bo wiem
W obrębie estetyki przyrody wypracowano również odmienne podejście, zwane „naturo-centrycznym”, które zakłada, że wszystko, co jest częścią natury, jest piękne. W myśl tego podejścia naturę charakteryzują: harmonia, równowaga i jedność. „Brzydota” wynika z zakłócenia tej równowagi, między innymi w wyniku działalności człowieka. Jednak i ta postawa poddawana jest krytyce, chociażby ze względu na położenie przez nią nacisku na wiedzę o naturze jako niezbędnym warunku dla właściwej oceny estetycznej przyrody.
– Sam zdrowy rozsądek podpowiada, że tak nie jest. Nie musimy przecież wiedzieć, na co patrzymy, żeby to się nam podobało. Czy naprawdę musimy znać się na geologii, aby odczuwać satysfakcję płynącą z patrzenia na Giewont? I czy aby na pewno wiedza o tym, że malowniczość zachodu słońca w trakcie golden hour wynika z zanieczyszczenia atmosfery, powoduje, że feeria barw na niebie przestaje być dla nas atrakcyjna? – zastanawia się prof. Mateusz Salwa.
Jak tłumaczy badacz, nie da się odciąć doświadczenia estetycznego przyrody od płynącej z niego przyjemności. To, że coś ma ciekawy kształt, że ładnie pachnie, że chcemy być w jakimś miejscu – wpływa na satysfakcję estetyczną. A taka satysfakcja jest ważna dla poczucia dobrostanu człowieka. Chętniej troszczymy się o to, co się nam podoba, bo czujemy się przy tym dobrze. Piękno przyrody działa na nasze zmysły i to zmysłowe doświadczenie jest dla nas ważne i cenne. Idea parku narodowego, która narodziła się w XIX w. w Stanach Zjednoczonych, wyrosła pierwotnie z poczucia piękna przyrody i zachwytu nad nią, a nie ze względu na użyteczność tego przedsięwzięcia.
Lepszy PR dla przyrody
Prof. Salwa optuje za estetycznym eklektyzmem, tzn. uznaniem, że zarówno podejście „sztuko-centryczne”, jak i „naturo-centryczne” są do przyjęcia, choć oba mają swoje ograniczenia. Jak tłumaczy badacz, patrzenie na naturę przez pryzmat sztuki pozwala niekiedy dostrzec to, co do tej pory było niezauważone. Z drugiej strony wiedza na temat przyrody może wpłynąć na zmianę naszej postawy względem tego, co do tej pory postrzegaliśmy jako „brzydkie”.

Nawet jeżeli od razu nie przestaniemy brzydzić się larwy, wiedza o jej roli w przyrodzie ma szansę pomóc zdystansować się od naszej reakcji na jej widok, co z czasem może zaowocować modyfikacją naszych odczuć i oceny estetycznej.
– Tak samo dzieje się w przypadku nie zawsze prostej w odbiorze sztuki, na przykład dzieł współczesnych. Uczymy się je doceniać – na tym przecież polega kształtowanie gustu – zauważa badacz.
Jak wykorzystać tę wiedzę w praktyce? Aby zachęcić do dbania nie tylko o to, co jest postrzegane jako piękne przez większość społeczeństwa, warto nieco popracować nad… tego wizerunkiem. Poprawiając PR zjawisk przyrody, zwiększamy ich szansę na odpowiednią ochronę.
– To już się dzieje. Możemy dostrzec, że zaczęto zwracać coraz większą uwagę na to, co „niepiękne” z tradycyjnego punktu widzenia, starając się wykazać mimo wszystko tego atrakcyjność. Mam na myśli chociażby miejskie nieużytki, niekoszenie trawników czy zakładanie łąk kwietnych w miastach. W dyskusjach nad tymi zagadnieniami, poza argumentami naukowymi, wskazuje się również na to, że mieszkańcom i mieszkankom, choć nie wszystkim, podoba się „dzika” przyroda czy „zachwaszczony” trawnik – podsumowuje prof. Salwa.