W 2020 r. media w całej Polsce rozpisywały się na temat sensacyjnego odkrycia. W Bibliotece C. Norwida w Elblągu odnaleziono fragmenty ponadtysiącletniej księgi. Tej samej, której fragmenty znajdowane są od lat 60. XX w. na terenie całej Europy. Urywki Psałterza N. – bo o nim mowa – zidentyfikowano po raz pierwszy w 1968 r. w Pembroke College w Cambridge. Kilka lat później kolejnego znaleziska dokonano w Haarlemie w Holandii. W 1997 r. następny fragment odnalazł się w zbiorach Muzeum Zamkowego w Sonderhausen na terenie Niemiec. Ale to polskie odkrycie pozwoliło na to, by poszukiwania kolejnych elementów manuskryptu przestały być dziełem przypadku.
„Polskie” fragmenty Psałterza N. były włączone do oprawy innego bibliotecznego starodruku – gramatyki hebrajskiej Caspara Wasera. Paski wycięte z wczesnośredniowiecznego rękopisu zostały użyte w roli tzw. scyzury, czyli wzmocnienia łączącego blok książki z okładką. A dzięki złoconemu, lekko wytartemu exlibrisowi na przedniej stronie okładki – i ręcznemu podpisowi właściciela – wiadomo było, że podręcznik do gramatyki hebrajskiej należał do niejakiego Samuela Meienreisa, teologia i bibliofila ze znanej elbląskiej rodziny. Dzieje Meienreisa i jego bogatego księgozbioru pozwoliły na odtworzenie części nowożytnej historii manuskryptu.
Księga w księdze
Wcześniej trzeba było jednak ustalić pochodzenie fragmentów pergaminu. Znalezisko z elbląskiej biblioteki było badane przez zespół naukowców koordynowany przez dr hab. Monikę Opalińską z Wydziału Neofilologii Uniwersytetu Warszawskiego. Zespół ten współtworzą: dr hab. Barbara Wagner (UW), prof. Piotr Targowski, dr Dorota Jurzenka-Supryn i dr Magdalena Kowalska (UMK), dr Paulina Pludra-Żuk (PAN) oraz dr Ewa Chlebus. Analiza wykazała, że oba paski znalezione w okładce podręcznika są ciągłymi fragmentami jednej i tej samej karty, zawierającej część Psalmu 113 i początek Psalmu 114. Jak przebiegały badania?
– Na początku całego procesu przeprowadzaliśmy analizy paleograficzne, dotyczące duktu i kroju pisma dla łaciny i staroangielskiego. Następnie prowadziłam analizę języka i tekstu, porównując go z innymi psałterzami angielskimi z epoki. Dzięki temu ustaliliśmy pochodzenie i związek z pozostałymi fragmentami Psałterza N. Potem przyszedł czas na edycję i opracowanie filologiczne pierwszych fragmentów – relacjonuje prof. Opalińska.
Następnie zespół chemików kierowany przez dr hab. Barbarę Wagner z Wydziału Chemii UW i fizyków kierowany przez prof. Piotra Targowskiego z Wydziału Fizyki UMK rozpoczął szeroko zakrojone badania, które miały zweryfikować filologiczną hipotezę dotyczącą datacji oraz przedstawić pełny obraz cech fizycznych obiektu, m.in. użytego atramentu czy pigmentów. Wszystkie stosowane metody były bezpieczne dla obiektu – nieinwazyjne i nieniszczące – i pozwoliły na zgromadzenie szczegółowych informacji o materii badanych fragmentów.
Zastosowano między innymi nowoczesną metodę optycznej koherencyjnej tomografii (OCT) do uzyskania obrazu powierzchni pergaminu w miejscach, gdzie prowadzone były linie pod i nad tekstem łacińskim. Czasochłonne, angażujące kilka osób i zajmujące czasami kilkadziesiąt godzin pomiary pozwoliły ustalić, m.in. sposób przygotowania kart do zapisu.
– Takie linie w rękopisach wczesnośredniowiecznych, czyli do około XI wieku, były wykonywane suchym rylcem. Stąd wiemy, że manuskrypt powstał około 1050/1075 roku; niezależnie potwierdziła to analiza pisma i języka – mówi prof. Monika Opalińska.
Słowniczek staroangielskiego
Zatrzymajmy się na moment na samym tekście. Cechą wyróżniającą Psałterz N. jest właśnie to, że spisane po łacinie psalmy zostały opatrzone ciągłą glosą – tłumaczeniem na język staroangielski. Tekst staroangielski miał, prawdopodobnie, cel dydaktyczny. Modlący się przy użyciu Psałterza mógł się dzięki temu uczyć łaciny. A dzisiaj, dzięki tej samej glosie, my możemy uczyć się staroangielskiego. Psałterz jest zatem bezcennym skarbem tradycji rękopiśmiennej wczesnośredniowiecznej Anglii. A jakie znaczenie to odkrycie ma dla Polski?
– Również spore – mówi prof. Monika Opalińska. – Po pierwsze, to po prostu niezwykle cenny obiekt. Polska ma w swoich zbiorach rękopisy średniowieczne, ale zwykle późniejsze. Co więcej, nie było u nas do tej pory rękopisów w języku staroangielskim, choć są rękopisy i pojedyncze karty spisane w średniowiecznej Anglii. Na większą skalę nasze znalezisko może świadczyć o roli, jaką psałterze łacińskie odgrywały w kulturze religijnej wieków średnich. I jest świadectwem unikalnym. Zazwyczaj znajduje się bowiem w oprawach fragmenty rękopisów łacińskich, te w językach wernakularnych są dużo, dużo rzadsze.
Jak podkreśla badaczka, odnajdywanie kolejnych fragmentów rękopisu wzbudza jednak ogromne emocje nie tylko w kręgach badaczy epoki staroangielskiej. Poza tym, że każdy następny fragment Psałterza poszerza naszą wiedzę na temat języka staroangielskiego, pozwala nam również na odtworzenie losów oryginalnego rękopisu i jego fascynującej, awanturniczej wręcz historii.
Średniowieczne puzzle
A odnalezionych fragmentów Psałterza z każdym kolejnym rokiem przybywa. Dzięki pracom zespołu i zwróceniu szczególnej uwagi na oprawy ksiąg, do znalezionych już na terenie Polski fragmentów dodano osiem kolejnych. Nowe skrawki rękopisu znaleziono w oprawie innego tomu z Biblioteki Elbląskiej. A na początku tego roku dowiedzieliśmy się, że w Archiwum Regionalnym w Alkmaar w Holandii odkryto aż 21 do tej pory nieznanych fragmentów Psałterza! I w tym przypadku zostały one zauważone w książkach, których sposób oprawienia zidentyfikowano jako podobny do XVII-wiecznego podręcznika z Elbląga.
Okładki dają nam również odpowiedź na pytanie, jak pergaminowe skrawki znalazły się na terenie Polski. Tu należy powrócić do elbląskiego mieszczanina, Samuela Meienreisa. Obiekty do swego księgozbioru kolekcjonował on podczas licznych podróży, w czasie których odwiedzał największe ośrodki akademickie ówczesnej Europy. Hebrajską gramatykę zakupił w Lejdzie, prawdopodobnie w 1602 roku. A holenderska Lejda – i tamtejszy rynek księgarski i antykwaryczny – to kolejny trop w poszukiwaniach rozproszonych fragmentów Psałterza.

Po co oceniać książki po okładce?
W czasach nowożytnych stare rękopisy powszechnie wykorzystywano do wzmacniania opraw drukowanych książek. W XVI i XVII wieku książek drukowano (i oprawiano) wiele, a pergamin – wyrabiany ze skór zwierzęcych – był drogi. Dlatego ówcześni introligatorzy używali starych, średniowiecznych ksiąg, które były pisane ręcznie właśnie na pergaminie. Taki los spotykał manuskrypty, które – w oczach ludzi tamtej epoki – straciły swoją wartość. Mogły być na przykład trudne do odczytania albo zbyt konserwatywne dla ówczesnych myślicieli reformacji.
Naukowcy zajmujący się badaniem Psałterza N. uważają, że jego poszczególne fragmenty pochodzą z ksiąg zakupionych właśnie w XVII-wiecznej Lejdzie. A późniejsze rozproszenie tych fragmentów po całej Europie tłumaczą charakterem miasta. Lejda była wszak w tym czasie jednym z najważniejszych i najbogatszych miast w Holandii, do którego przybywało wielu międzynarodowych studentów. Do dziś zresztą Lejda pozostała miastem typowo uniwersyteckim i słynie z najstarszej uczelni w Niderlandach.
Okruchy historii
W ostatnich dziesięcioleciach badanie fragmentów rękopisów stało się dynamicznie rozwijaną i istotną gałęzią dociekań naukowych określaną jako fragmentologia. Dzięki odzyskanym fragmentom istnieje szansa na wypełnienie luk w zbiorze znanych, ale zagubionych lub rozproszonych dzieł.
– Tego typu zasoby historyczne są w pewnym sensie otwarte i zawsze jest nadzieja na nieoczekiwane, spektakularne odkrycia takie, jak to w Elblągu. Zwłaszcza w przypadku, kiedy w grę wchodzą fragmenty rękopiśmienne ukryte w oprawach. Według obecnych szacunków, co piąty starodruk ma w oprawie fragmenty pergaminowe. Z pewnością jest to ogromne pole do dalszej pracy i kolejnych odkryć – mówi badaczka.
Obecnie naukowcy z Polski – wspólnie z zespołem z Holandii – łączą siły, by odtworzyć pełną historię Psałterza. Interdyscyplinarny zespół składający się z językoznawców i historyków języka, literaturoznawców, konserwatorów, archiwistów, badaczy historii książki i druku, fizyków, chemików i tegumentologów prowadzi intensywne badania z zastosowaniem najnowszych metod analitycznych – cyfrowych, fizycznych i chemicznych – by poznać losy manuskryptu.
Miejmy nadzieję, że kolejne pozwolą zagłębić się w jego jeszcze odleglejszą historię. Bo zostało w niej jeszcze sporo niewyjaśnionych zagadek. Otwartym pozostaje na przykład pytanie, w jaki sposób mieszkający w XVII-wiecznej Lejdzie introligator wszedł w posiadanie angielskiej księgi z wczesnego średniowiecza. Na razie hipotezy są dwie.
To co z tą księżniczką?
Pierwsza z hipotez zwraca uwagę na to, że około połowy XVI wieku średniowieczne księgi z Anglii były masowo transportowane na kontynent łodziami – na sprzedaż dla introligatorów właśnie. To były księgi „szczęśliwsze”. Wiele innych, które pozostały na Wyspach, niszczono i palono – w ramach rozgrabiania dóbr zakonnych w Anglii po kasacie klasztorów przez Henryka VIII. Być może Psałterz N. trafił na jeden ze statków, wśród szczęśliwie ocalałych manuskryptów.
Ale jest też bardziej romantyczna, chociaż niepotwierdzona historycznie wersja losów rękopisu. Według części badaczy kodeks mógł być własnością Gunhildy – najmłodszej siostry Harolda II, ostatniego anglosaskiego władcy Anglii. Zginął on w Bitwie pod Hastings w 1066 r. – według legend trafiony strzałą w oko – w niecały rok po objęciu tronu. Wiadomo, że Gunhilda schroniła się wkrótce potem w klasztorze św. Donata w holenderskiej Brugii. Być może ofiarowała wtedy Psałterz wraz z innymi cennymi przedmiotami swoim flandryjskim dobroczyńcom. Gdyby ta hipoteza się potwierdziła, moglibyśmy powiedzieć, że mamy do czynienia z obiektem nie tylko bardzo starym, ale i królewskim.
Czy pojedyncze paski wczesnośredniowiecznego pergaminu – łączone teraz w imponującą całość – opowiedzą nam też historię ostatnich dni anglosaskiej królewny?
– Na pewno nie wiemy jeszcze w tej sprawie nic, aczkolwiek nasze badania są otwarte. Być może również i ta historia może się skrywać w tysiącletnich fragmentach Psałterza i kiedyś uda się ją nam odkryć – uśmiecha się prof. Opalińska.