Gdyby rozpatrywać doniesienia mediów z 2024 roku w kategorii news, byłby to news spóźniony. Hyalomma to gatunki kleszczy zamieszkujące południową Europę, Azję i Afrykę które zostały już wcześniej w Polsce opisane. Na przykład w czerwcu 1935 roku w Bytomiu na Śląsku znaleziono jednego osobnika Hyalomma marginatum, a w czerwcu 1943 r. – trzy.* Natomiast faktem jest, że zmiana klimatu, coraz cieplejsze i bardziej suche wiosny i lata powodują, iż te egzotyczne kleszcze, za sprawą migrujących ptaków, docierają nie tylko do środkowej, ale nawet do północnej Europy.
Jak wylicza Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) przed 2005 rokiem odsetek kleszczy Hyalomma marginatum zebranych w badaniach w Turcji nie przekraczał 5%. Jednak w 2005 roku stwierdzono, że 74% bydła było zarażonych kleszczami, a 85% zebranych kleszczy to Hyalomma marginatum. Kleszcze nazywane „monster tick” są rozpowszechnione w północnej Afryce (m. in. w Egipcie, Maroku, Tunezji) i w Azji. Występują także w południowej i wschodniej Europie – odnotowano je m.in. w Albanii, Bułgarii, Chorwacji, na Cyprze, we Francji, w Grecji, we Włoszech, w Portugalii i Hiszpanii. Zostały zarejestrowane w Niemczech, na Węgrzech, w Holandii i Wielkiej Brytanii, w Szwecji.
– Coraz częściej obserwowane są na terenie Niemiec. Są też dowody, że Hyalomma to kleszcz już osiadły na Węgrzech – mówi prof. dr hab. Anna Bajer z Zakładu Eko-epidemiologii Chorób Pasożytniczych na Wydziale Biologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Wśród regionów, które są obarczone największym ryzykiem kolonizacji przez ten gatunek – wylicza ECDC – są Włochy, na południe od Alp, Bałkany, ale też niektóre obszary Niemiec i Holandii.

Co kryje się pod nazwą Hyalomma?
Kleszcze Hyalomma – same w sobie – nie są bardzo mobilne, ale mogą być przenoszone na znaczne odległości przez wędrowne ptaki i zwierzęta kopytne. Kiedy przyczepią się do skóry żywiciela, mogą tak żerować do 30 dni. Są aktywne od czerwca do października, najbardziej – w lipcu i sierpniu. Gdy temperatura przekracza 30 stopni Celsjusza potrafią zakopać się w glebie.
W przeciwieństwie do naszych kleszczy pospolitych czy łąkowych, nie czekają na potencjalnego żywiciela stosując zasadzki (kleszcze pospolite zgarniamy najczęściej na łydkach, bo obsadzają rośliny na poboczu ścieżek), ale go poszukują. Potrafią szybko biec. Rozpoznają „ofiarę” z odległości 3–4 metrów do 9 metrów (mają bardzo dobrze rozwinięte oczy) i mogą podążać za nią przez dziesięć minut (lub dłużej), przemierzając w tym czasie do 100 metrów.
Hyalomma marginatum jest uważana za najważniejszy wektor (czyli przenosiciela) wirusa gorączki krwotocznej krymsko-kongijskiej. Wirus jest uważany za nowy patogen w Europie. Może wywołać u ludzi ciężki zespół wielonarządowy – gorączkę, wstrząs i krwotok. Już to jest wystarczającym powodem, by śledzić, jak przenoszący go kleszcz rozprzestrzenia się po Europie. Co prawda, specjaliści przewidują, że ryzyko, iż ptaki wędrowne zawloką ten wirus za pośrednictwem kleszczy, będzie niskie, ale równocześnie został on uznany za rosnący problem. Pojawiły się przypadki kliniczne u ludzi w Turcji (2002) czy Grecji (2008). A badania seroprewalencji – czyli obecności przeciwciał wobec konkretnego patogenu – wykazały dowody na krążenie wirusa na Węgrzech, w Portugalii i w Rumunii.
Najnowszy raport ECDC o zagrożeniach chorobami zakaźnymi – datowany na 31 maja – 5 czerwca 2025 – donosi o pierwszym przypadku krymsko-kongijskiej gorączki krwotocznej (CCHF) w 2025 r. potwierdzonym w Hiszpanii. Miejsce zdarzenia to autonomiczna wspólnota Kastylia i León. Pacjent został ugryziony przez kleszcza 25 maja w wiosce w prowincji Salamanka, dwa dni później wystąpiły u niego objawy (gorączka, ból głowy i wymioty). Został przyjęty do szpitala; jest w stanie stabilnym, ale ciężkim. W latach 2016–2024 w Hiszpanii zgłoszono łącznie 16 przypadków CCHF, przypadki zachorowań przypadały na okres od kwietnia do sierpnia.

Co wykazuje kleszczobranie?
Zespół naukowców kierowany przez prof. Annę Bajer zainicjował w ubiegłym roku projekt o nazwie „Monster tick – Narodowe kleszczobranie”. Jego celem jest sprawdzenie i zmapowanie występowania Hyalomma w Polsce – wiedza o obecności tych kleszczy ma pomóc w zapobieganiu przenoszonym przez nie chorobom. „Narodowe kleszczobranie” jest projektem „nauki obywatelskiej” – naukowcy korzystają ze wsparcia społeczeństwa i dzielą się ze społeczeństwem zebraną wiedzą.
Projekt ruszył w ubiegłym roku, potrwa minimum dwa lata. Wzbudził duże zainteresowanie – ponad 600 zgłoszeń on-line. Do tej pory Wydział Biologii odebrał ok. 60 przesyłek, wśród których zidentyfikowano 11 osobników Hyalomma. Wśród przebadanych kleszczy naukowcy rozpoznali dwa gatunki. Ostatni egzemplarz – co zadziwiło badaczy – pojawił się późno, 24 listopada.
Jak szacowali specjaliści, klimatycznie przyjazne dla kleszczy jest ok. 60% powierzchni Polski, zwłaszcza południe. Ale gdy spojrzeć na mapę, na której zaznaczone są miejsca, gdzie zidentyfikowano Hyalomma – widać też północne krańce kraju. Kleszcze pojawiły się na Pomorzu – w Tokarach niedaleko Gdańska, a także w Pieckach na Mazurach. Dały się zauważyć (i złapać) w Barankowie w Kujawsko-Pomorskiem, w Wągrowcu oraz Wronkach w Wielkopolsce, w Piotrkowie Trybunalskim, w dwóch miejscach w Krakowie, w Gorzkowie Nowym oraz w Porębie – tu też znaleziono dwa osobniki, obie miejscowości znajdują się na Górnym Śląsku.
– Mamy dwie lokalizacje kleszczy Hyalomma daleko na północy. Piecki, rejon bliżej Suwałk, to mnie zaskoczyło. Ciekawy rekord na południu Polski, w Porębie. Jedna miejscowość, dwa kleszcze, z różnych domów, przy tej samej ulicy – komentuje prof. Bajer.
Czy to już lokalna populacja pajęczaków? Czy akurat tam jakiś ptak je „pogubił”?
– Kleszcze Hyalomma „przywożone” są do nas przez ptaki jako osobniki młodociane. Ponieważ w czasie podróży zdążą się napić dużo krwi, to jeżeli mają odpowiednie warunki, mogą przekształcić się w postać dorosłą. Gdy warunki są nieodpowiednie, zginą. Do tej pory zawsze ginęły. Gdybyśmy teraz dostali dorosłego osobnika, wiedzielibyśmy, że musiał zimować w Polsce. Gdyby przyleciał wiosną, nie zdążyłby się rozwinąć z tej młodocianej postaci w postać dorosłą – tłumaczy badaczka.
Gdzie znaleziono kleszcze? Trzy z pierwszej jedenastki były zebrane z koni, jeden z krowy; dwa zostały zgarnięte przez ludzi z domów.

Dwa gatunki kleszczy
– Jeśli chodzi o ten rok, mamy zgłoszenia kleszczy, ale nie mamy jeszcze żadnej Hyalomma. Na razie bazujemy na 11 kleszczach, które uzyskaliśmy w zgłoszeniach w zeszłym roku. 4 są ciągle badane, w lipcu zostaną przebadane w laboratorium we Francji na obecność wirusa krymsko-kongijskiej gorączki krwotocznej. Zidentyfikowaliśmy dwa gatunki. Jeden to Hyalomma marginatum, tzw. kleszcz wędrowny – spodziewaliśmy się, że u nas będzie. Drugi gatunek to kleszcz stricte afrykański Hyalomma rufipes. To ciekawe, że był w stanie się rozwinąć do postaci dorosłej tak daleko na północy – mówi prof. Anna Bajer.
Pytań jest dużo. Badacze pracują nad odpowiedziami. Czy mamy już rodzime siedliska? Tego nie wiemy. Tysiące larw i nimf trafia do Europy podczas wiosennych migracji ptaków. Wcześniej ginęły z powodu niskiej temperatury i wilgotności, teraz klimat bardziej im sprzyja. Kleszcze to jedno, rzecz druga to wirus. Czy wirus krwotocznej gorączki krymsko-kongijskiej może przeżyć w naszym środowisku?
W Niemczech w ramach badania obywatelskiego w latach 2019-2023 wykryto łącznie 212 dorosłych kleszczy Hyalomma, w tym 132 kleszcze Hyalomma marginatum i 43 kleszcze Hyalomma rufipes (dane z portalu parasitesandvectors.biomedcentral.com). Większość okazów pobrano od koni, niektóre znaleziono pełzające po ludzkich ubraniach lub innych przedmiotach wewnątrz lub na zewnątrz domów. Badanie przesiewowe 175 okazów w kierunku wirusa krymsko-kongijskiej gorączki krwotocznej dało wyniki ujemne, ale w 44% próbek wykryto patogenne dla człowieka riketsje.
W południowej Francji (jak podaje www.eurosurveillance.org) w 2022 r. zebrano kleszcze w 33 gospodarstwach hodowlanych koni i 3 gospodarstwach hodowlanych bydła. Zidentyfikowano 997 kleszczy Hyalomma marginatum, a CCHFV wykryto u 13 (1,3%). Rok później spośród nieco ponad tysiąca kleszczy zebranych w gospodarstwach w Pirenejach Wschodnich 14,2% dało w badaniach wynik pozytywny na CCHFV.
Co znajdziemy u nas? Czas pokaże. „Narodowe kleszczobranie” trwa. Naukowcy zachęcają do udziału, do tego, by przesyłać kleszcze.
– Nauka obywatelska jest w Polsce jeszcze mało popularna, a może dużo powiedzieć. To jest dobry trend. Byliśmy w tamtym roku w terenie, ale nie znaleźliśmy nic. Wszystko, co mamy, to jest to, co przysłali nam ludzie. Planujemy kolejne badania, ale obywatele wygrywają z nami, na razie 11:0 – mówi prof. Anna Bajer.
Jak zaangażować się w projekt?
W przypadku odnalezienia nietypowego kleszcza można go przesłać do Zakładu Eko-epidemiologii Chorób Pasożytniczych. Tam pajęczak zostanie poddany badaniom, by ustalić, czy to rzeczywiście „monster tick”. Adres: Zakład Eko-epidemiologii Chorób Pasożytniczych, Wydział Biologii, Uniwersytet Warszawski, Ilji Miecznikowa 1, 02-096 Warszawa.

Jak rozpoznać Hyalomma marginatum? Dorosłe samice są nawet czterokrotnie większe od kleszczy pospolitych w Polsce. Ich ciało ma kolor od rudo-brązowego do prawie czarnego. Mają długie prążkowane odnóża. Szybko się poruszają.
Więcej o projekcie „Narodowe kleszczobranie” na stronie: narodowekleszczobranie.pl
*„Ach, te kleszcze!” Dorota Dwużnik-Szarek, Anna Bajer; Wszechświat nr 10-12/2020