Każdy z nas ma naturalną skłonność do niemal automatycznego oceniania intencjonalności działań innych ludzi na podstawie skutków tych działań. Co ciekawe, oceny te różnią się w zależności od tego, czy skutki te są pozytywne, czy negatywne. Zjawisko to jako pierwszy opisał filozof eksperymentalny z Yale University – Joshua Michael Knobe. Gdy czyjeś działanie powoduje jakieś – niezamierzone – skutki, znacznie częściej uznajemy, że doprowadzenie do nich było intencjonalne, jeśli były one złe. Innymi słowy, większość osób automatycznie zakłada, że jeżeli coś poszło nie tak, to (zapewne) dobrze wiedziałeś, że to się tak skończy.
Eksperyment dotyczący EEEU
Epistemiczny (inaczej poznawczy) efekt efektu ubocznego został odkryty za pomocą eksperymentu polegającego na przedstawieniu uczestnikom dwóch wersji pewnej historii. W obu przypadkach mowa jest o działaniach zarządu firmy mających na celu zwiększenie zysku – co jednak dodatkowo zaszkodzi lub pomoże środowisku (o czym dalej w tekście). Przedstawiane uczestnikom eksperymentu wersje historii różnią się w tylko trzech miejscach:
Wicedyrektor zwraca się do dyrektora pewnej firmy: „Myślimy o wdrożeniu nowego programu. Pozwoli nam zwiększyć zyski [ale zaszkodzi / i pomoże] środowisku”. Dyrektor odpowiada: „Nie obchodzi mnie [szkodzenie / pomaganie] środowisku. Chcę tylko zwiększyć zyski. Wdrażamy program”. Program został wdrożony i rzeczywiście [zaszkodził / pomógł] środowisku.
Mogłoby się wydawać, że ocena działań dyrektora – w szczególności tego, czy wiedział o możliwych skutkach – powinna być taka sama niezależnie od tego, czy program zaszkodził, czy pomógł środowisku. Zarówno w tym, jak i w wielu innych podobnych scenariuszach, niezależnie od języka, kultury czy szerokości geograficznej, znacznie więcej badanych odpowiada jednak, że dyrektor wiedział, że program doprowadzi do skutków negatywnych, niż do skutków pozytywnych. Jak to tłumaczyć i co to oznacza w praktyce – wyjaśnili filozofowie z UW.
Filozofia eksperymentalna na UW
Zespół badaczy z Wydziału Filozofii UW*, pod kierunkiem prof. dr hab. Katarzyny Paprzyckiej-Hausman, postanowił sprawdzić, czy epistemiczny efekt efektu ubocznego występuje, gdy historyjkę z prezesem przedstawi się osobom polskojęzycznym na gruncie polskim. Jak się okazało, w społeczeństwie polskim EEEU działa i ma się świetnie. Nie udało się go zniwelować poprzez wprowadzanie do scenariusza modyfikacji – takich jak to, że dyrektor firmy czerpie informację o wpływie działań na środowisko z różnych źródeł.
Nasi badacze podjęli się również przebadania, w jakim stopniu można EEEU zniwelować, jeżeli spróbuje się pobudzić badanych do głębszej refleksji. Badacze sprawdzali, czy efekt zniknie, jeżeli poinformuje się badanych o jego istnieniu albo poprzedzi badanie krótką serią pobudzających do namysłu pytań. W obu wypadkach efekt również wystąpił. Badani tylko nieznacznie zmieniali swoje odpowiedzi. Czy oznacza to, że działanie EEEU przysłania logiczne myślenie?
– Wielu badaczy uważało i nadal uważa, że zjawisko to wynika z wpływu emocji na naszą skłonność do przypisywania wiedzy innym ludziom lub, mówiąc bardziej ogólnie, z błędów poznawczych lub nieracjonalnych mechanizmów rządzących procesem oceniania. Okazało się, że nawet będąc świadomym, że EEEU istnieje, badani dalej przypisywali wiedzę bohaterom historyjek inaczej w zależności od tego, czy była to wiedza o pozytywnym, czy negatywnym skutku działania. Wygląda więc na to, że albo za EEEU nie są odpowiedzialne nieracjonalne mechanizmy, albo są one tak silne, że większości ludzi bardzo trudno jest je „przewalczyć” głębszą refleksją – mówi prof. Paprzycka-Hausman.
Wiedza o skutkach na wokandzie
Po co nam ta wiedza? Zjawisko EEEU to nie tylko filozoficzna ciekawostka. Jego występowanie niesie za sobą poważne konsekwencje dla szerokiego spektrum ludzkich aktywności. Łatwo wyobrazić sobie sytuacje, w których od tego, czy ktoś przypisze nam wiedzę o skutkach naszych działań, będzie zależał nasz dalszy los. Przykładowo, od tego, czy sędzia uzna, że mieliśmy – lub nie – świadomość negatywnych konsekwencji swojego czynu, zależeć może stwierdzenie o naszej winie lub jej braku. W tym kontekście uniwersalna, nieświadoma i tak mocna skłonność do przypisywania wiedzy o negatywnych skutkach działań jest co najmniej niepokojąca. EEEU występuje powszechnie również w zwykłej, codziennej komunikacji i wpływa na naszą interpretację wielu, na pozór oczywistych, interakcji społecznych.
– Wyobraźmy sobie, że ktoś spóźnia się na umówione wcześniej spotkanie. Naturalnie zakładamy, że osoba ta wie, że spóźniając się na nie, marnuje nasz czas (negatywny skutek). Oceniając daną osobę, uwzględniamy fakt, że nawet wiedząc o tym, że marnuje nasz czas, dalej to robi. Z kolei, gdy ta osoba przyszła na spotkanie punktualnie, to w zwykłych sytuacjach nie powiedzielibyśmy, że żywi ona głęboki szacunek dla naszego czasu. W tym sensie to „dobro” jest czymś spodziewanym i oczywistym, a „zło” czymś zaskakującym i czymś, co sprawia, że „domyślnie” przypisujemy intencjonalność czy właśnie wiedzę – mówi badaczka.
Hipoteza konsekwencyjna
Jak pokazują badania zespołu filozofów z UW, EEEU jest nie tylko realny i powszechny, ale także – właściwie – niemożliwy do usunięcia. Czy powinniśmy wobec tego stwierdzić, że nasze myślenie jest z gruntu nieracjonalne? Badacze z zespołu prof. Paprzyckiej-Hausman sformułowali hipotezę, która być może pozwoli wniknąć w ten problem głębiej. Według nich mechanizmy stojące za EEEU są w swojej istocie racjonalne, tylko nie w tak oczywisty sposób, jak mogłoby się wydawać.
Badacze nazywają swoje podejście hipotezą konsekwencyjną. Opiera się ona na założeniu, że gdy przypisujemy wiedzę o negatywnych skutkach działań, robimy coś innego niż wówczas, gdy chodzi o wiedzę o skutkach pozytywnych. Zgodnie z tym stanowiskiem, pytając o wiedzę o jakimś negatywnym efekcie działania, pytamy tak naprawdę o to, czy ktoś zdawał sobie sprawę z tego, że ów skutek może w ogóle wystąpić, a nie o to, czy był pewny, że wystąpi. Ostatecznie chodzi nam przecież o przypisanie odpowiedzialności prawnej lub moralnej, czego warunkiem jest właśnie zdawanie sobie sprawy z możliwości wystąpienia negatywnego skutku, a nie pewność, że skutek wystąpi. Dzięki temu możemy z kolei ocenić, czy ten ktoś mógł negatywnym skutkom zapobiec. Albo czy istnieje ryzyko, że postąpi podobnie w przyszłości. Hipoteza konsekwencyjna – jako jedyna – pozwala wyjaśnić, dlaczego ludzie nadal przypisują dyrektorowi wiedzę, nawet jeśli w końcu okazuje się, że program nie zaszkodził środowisku lub gdy od początku prawdopodobieństwo zaszkodzenia środowisku przez program określone było jako bardzo niskie.
Chociaż epistemiczny efekt efektu ubocznego nadal pozostaje zagadką, to dzięki badaniom zespołu z UW możemy lepiej zrozumieć, jak ważną rolę w naszym myśleniu odgrywają nieuświadomione schematy i jak kontekst wpływa na ocenę moralności.
*Zespół badający EEEU składa się z prof. dr hab. Katarzyny Paprzyckiej-Hausman, dr Katarzyny Kuś, dr. Bartosza Maćkiewicza i dr Marty Zaręby, zatrudnionych w Zakładzie Epistemologii Wydziału Filozofii UW. Ich zainteresowania badawcze obejmują m.in. filozofię umysłu, filozofię języka, filozofię nauki, filozofię działania, filozofię eksperymentalną, kognitywistykę.