– Czy do Polski dotarły kleszcze Hyalomma? Chcemy to sprawdzić. Jeśli zauważysz kleszcza, ostrożnie go usuń i prześlij na adres: Zakład Eko-epidemiologii Chorób Pasożytniczych, Wydział Biologii, Uniwersytet Warszawski, ul. Miecznikowa 1, 02-096 Warszawa. Biorąc udział w projekcie, zdobędziesz wiedzę o kleszczach i dowiesz się, jakie gatunki atakują ciebie oraz twoje zwierzęta. Twoje działanie może przyczynić się do zapobiegania chorobom przez nie przenoszonym – piszą w nowym komunikacie (z końca sierpnia) badacze z Wydziału Biologii UW.
Nie należy wpadać w panikę, ale powinniśmy mieć świadomość, z jakimi skutkami klimatu trzeba się mierzyć – jakie zmiany już zachodzą w środowisku wokół nas i jakie mogą być ich konsekwencje. Przypominają o tym naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego.
Narodowe kleszczobranie
Zespół kierowany przez prof. Annę Bajer w ubiegłym roku zainicjował projekt o nazwie „Monster tick – narodowe kleszczobranie”. Celem przedsięwzięcia jest sprawdzenie i zmapowanie występowania Hyalomma w Polsce – wiedza o obecności tych kleszczy ma pomóc w zapobieganiu przenoszonym przez nie chorobom. „Narodowe kleszczobranie” to projekt nauki obywatelskiej – naukowcy korzystają ze wsparcia społeczeństwa i dzielą się ze społeczeństwem, czyli z nami, zebraną wiedzą.
Projekt jest planowany na minimum dwa lata. Do końca czerwca tego roku Wydział Biologii odebrał ok. 60 przesyłek, wśród których zidentyfikowano 11 osobników Hyalomma. Wśród przebadanych kleszczy naukowcy rozpoznali dwa gatunki. Pierwszy to Hyalomma marginatum, tzw. kleszcz wędrowny – tego badacze się spodziewali. Drugi to kleszcz stricte afrykański Hyalomma rufipes. Ten był mniej spodziewany tak daleko na północy.
Na koniec wakacji do Wydziału Biologii UW zgłoszony został kolejny egzemplarz.
– Późniejsze zgłoszenia grupują się z poprzednimi. Ewidentnie mamy jedno ognisko na Śląsku, a drugie w Wielkopolsce k. Poznania. Ostatni – na razie – tegoroczny kleszcz jest z Międzyrzecza, z Lubuskiego – mówi prof. Anna Bajer.
Specjaliści szacowali, że klimatycznie przyjazne dla kleszczy jest ok. 60% powierzchni Polski, zwłaszcza południe, ale zidentyfikowano Hyalomma także na północnych krańcach kraju. Pojawiły się na Pomorzu – w Tokarach niedaleko Gdańska (sierpień 2024) i w Pieckach na Mazurach (sierpień 2024). Dały się złapać w Barankowie w Kujawsko-Pomorskiem (sierpień 2024), w Wągrowcu (listopad 2024) oraz Wronkach (maj 2024) w Wielkopolsce, w Piotrkowie Trybunalskim (sierpień 2024), w dwóch miejscach w Krakowie (oba – sierpień 2024), w Gorzkowie Nowym (lipiec 2024) oraz w Porębie (wrzesień 2024 – tu też znaleziono dwa kleszcze) – dwie ostatnie miejscowości znajdują się na Górnym Śląsku.
Gdzie znajdowane są monster tics? Trzy zebrano z koni, jeden z krowy; dwa zostały zgarnięte przez ludzi… z domów.
Hyalomma, czyli co?
Kleszcze Hyalomma mogą być przenoszone na znaczne odległości przez wędrowne ptaki i zwierzęta kopytne. Są aktywne od czerwca do października, najbardziej – w lipcu i sierpniu. Jednak w ubiegłym roku ostatni egzemplarz (co zadziwiło badaczy) pojawił się u nas 24 listopada.
– Obecnie i jesienią kleszcze powtórnie będą bardziej aktywne – zauważa badaczka.
Jak je rozpoznać? – Dorosłe samice Hyalomma są czterokrotnie większe od najpospolitszych kleszczy w Polsce. Ich ciało ma barwę od rudobrązowej po niemal czarną. Charakteryzują się dużą szybkością poruszania i aktywnie poszukują żywicieli – podpowiadają badacze w świeżo publikowanym komunikacie na stronie Wydziału Biologii UW.

Dlaczego mogą być groźne?
Hyalomma marginatum jest uważana za głównego przenosiciela wirusa gorączki krwotocznej krymsko-kongijskiej (CCHFV). Wirus może wywołać u ludzi ciężki zespół wielonarządowy – gorączkę, wstrząs i krwotok. To wystarczający powód, by śledzić, jak przenoszący go kleszcz rozprzestrzenia się po Europie.
Kleszcze się pojawiają, a czy sam wirus krwotocznej gorączki krymsko-kongijskiej może przetrwać w naszym środowisku? Czy przenoszą go kleszcze znalezione w Polsce?
Naukowcy czekają na wyniki badań. W lipcu egzemplarze zebrane w ramach „narodowego kleszczobrania” trafiły do laboratorium we Francji, równocześnie kolejne „znalazły się pod lupą” w uniwersyteckim laboratorium w Warszawie.
– Badania trwają. Kleszcze są badane zarówno w Polsce, jak i we Francji. Badania w kierunku wirusa krymsko-kongijskiej gorączki krwotocznej prowadzone są trzema różnymi metodami. Jedna metoda będzie robiona jeszcze we Francji, z inną właśnie pracują badaczki na naszym wydziale – mówi prof. Bajer.
Na razie w „naszych” Hyalomma została wykryta riketsja (spotkanie z tym patogenem może się skończyć gorączkami, o różnym nasileniu, których dość trudno się pozbyć), choć to także wymaga jeszcze potwierdzenia.
W Niemczech badanie okazów Hyalomma w kierunku wirusa krymsko-kongijskiej gorączki krwotocznej dało wyniki ujemne, natomiast w niemal połowie próbek wykryto riketsje. W południowej Francji spośród nieco ponad tysiąca kleszczy zebranych w gospodarstwach w Pirenejach Wschodnich w 2023 r. nieco ponad 14% dało w badaniach pozytywny wynik na CCHFV.

Gdzie chorują ludzie?
Od początku tego roku do 20 sierpnia – jak donosi ECDC, Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób – dwa kraje w Europie zgłosiły przypadki krymsko-kongijskiej gorączki krwotocznej (CCHF). Hiszpania (trzy) i Grecja (dwa). Szczegóły podaje sezonowy raport z nadzoru nad tą gorączką w Europie.
Przypadki w Grecji, które wystąpiły w regionie Tesalii są nieoczekiwane, ponieważ ten region (jak i sąsiednie) nie zgłaszały wcześniej przypadków CCHF ani krążenia wirusa CCHF u zwierząt. Przypadek pierwotny prawdopodobnie nastąpił w wyniku ukąszenia kleszcza, przypadek wtórny dotyczy pracownika służby zdrowia, który opiekował się osobą zakażoną wirusem.
Sytuacja w Hiszpanii jest odmienna – tu zaskoczenia nie ma. Wiadomo, że wirus CCHF krąży wśród zwierząt w prowincjach Salamanka, Kastylia i León oraz Toledo, także w regionie Kastylia-La Mancha, a wcześniej zgłaszano przypadki CCHF u ludzi.
Zasięg obecności kleszcza to nie to samo, co zasięg obecności wirusa, trzeba jednak śledzić, w jaki sposób Hyalomma przesuwa się na północ.
– Zwykle najpierw pojawia się kleszcz, a po paru latach jest i wirus – tłumaczy naukowczyni.
– Wyniki naszej pracy zostały zaakceptowane do druku w Parasites & Vectors, prestiżowym czasopiśmie on-line. Natomiast przed tygodniem ukazała się publikacja o Hyalomma na ptakach w Polsce. Dwa gatunki kleszczy, które my znaleźliśmy jako dorosłe w terenie, naukowcy publikujący te badania zidentyfikowali w postaci nimf na ptakach. To wszystko się układa – komentuje prof. Anna Bajer.
„Narodowe kleszczobranie” trwa. Naukowcy zachęcają do udziału w projekcie.
Więcej na stronie: narodowekleszczobranie.pl