„Jeżeli się nie poddacie, zaczniemy strzelać!” – mówią do ukrywających się w banku rabusiów policyjni negocjatorzy. Ta zapowiedź może okazać się przekonująca, ponieważ przestępcy potrafią sobie wyobrazić scenariusz, w którym giną od policyjnych kul. Jeżeli podejmą decyzję o poddaniu się i trafią do więzienia, będą sobie zapewne zadawali pytanie „co by było, gdyby” – zastanawiając się, czy nie dało się znaleźć innego wyjścia z tej sytuacji.
„Co by było, gdyby…?” towarzyszy dość często nam wszystkim, nawet jeśli akurat nie rozważamy napadu na bank. Rozumowanie tego rodzaju – „jeśli X, to Y” – w filozofii nazywa się okresem warunkowym. Wśród okresów warunkowych są takie, które intuicyjnie uważamy za prawdziwe („Jeśli pojadę nad morze, będę mógł kąpać się w morzu”) oraz takie, które uważamy za fałszywe („Jeśli pojadę nad morze, będę mógł jeździć na nartach”). Natomiast zdania: „Gdybym był tam wtedy z tobą, wszystko potoczyłoby się inaczej…” albo „Gdybym tego wtedy nie zrobił, byłbym teraz innym człowiekiem” to przykłady tzw. sądów kontrfaktycznych, które są zdecydowanie bardziej problematyczne.
Problem sądów kontrfaktycznych polega na tym, że nie wiadomo, co czyni je prawdziwymi lub fałszywymi. Co znaczy, że „gdyby coś się nie zdarzyło, to coś innego by nastąpiło”? Skąd wiemy, co by się stało, skoro się to nie stało? Dlaczego nasza intuicja podsuwa nam takie, a nie inne odpowiedzi — i jak możemy mówić o prawdzie lub fałszu w przypadku sytuacji, której nie ma? To pytania, które tylko na pozór dotyczą wyłącznie filozofów. Chociaż możemy nie zdawać sobie z tego sprawy, to właśnie na sądach kontrfaktycznych opiera się duża część naszych operacji umysłowych — od odczuwania emocji, po tworzenie i zaawansowaną naukę.
Z rozumowania kontrfaktycznego bierze się smutek, gdy sprawy nie idą po naszej myśli. To również nagłe poczucie niepokoju — kiedy, siedząc spokojnie w domu, dowiadujemy się o przyjęciu, na którym nas nie ma. Takie sądy leżą u podstaw zawziętych kłótni fanów powieści Tolkiena czy Sapkowskiego o wygląd fikcyjnych, magicznych światów w ekranizacjach. To także paliwo dla ekscytacji naukowca, który przystępuje do weryfikowania przełomowej hipotezy badawczej. Za każdym z tych doświadczeń kryje się to samo pytanie: „Co by było, gdyby…?”
Problem sądów kontrfaktycznych
Nad problemem sądów kontrfaktycznych badacze głowią się od wieków. Głosy w dyskusji można podzielić na dwa stanowiska: ortodoksyjne i nieortodoksyjne. Podejścia ortodoksyjne sprowadzają się do tego, że sądów kontrfaktycznych w ogóle nie należy rozpatrywać w kategoriach prawdy i fałszu. Stanowiska nieortodoksyjne wychodzą z założenia, że niektóre sądy kontrfaktyczne będą prawdziwe, zaś inne nie. Każda z dotychczasowych propozycji, chociaż istotna, ma swoje ograniczenia. Dr Maciej Sendłak z Wydziału Filozofii UW – korzystając z obu podejść – sformułował nową teorię, która być może przyczyni się do ostatecznego rozstrzygnięcia sporu.
Propozycja badacza – Ujęcie Zależnościowe Sądów Kontrfaktycznych (z ang. Dependence Account of Counterfactuals), opiera się na założeniu, że nasze przekonania o świecie nie istnieją w próżni, tylko z każdym z nich powiązane są szeregi innych przekonań. Aby mówić o tym, które sądy kontrfaktyczne mogą być prawdziwe, a które nie – należy przywołać z jednej strony ich konsekwencje, a z drugiej podstawy.
– Czujemy satysfakcję ze zdanego egzaminu, bo: „gdybyśmy go nie zdali, to cała nasza praca poszłaby na marne”. Czujemy żal ze straty bliskiej osoby, ponieważ: „gdyby wciąż z nami była, to moglibyśmy pójść na spacer” – tłumaczy dr Maciej Sendłak.
Powyższe zdania są dla nas prawdziwe, bo mają dla nas logiczne podstawy i racjonalnie uchwytne konsekwencje, które wynikają z tego, co wiemy o naszym świecie. W Ujęciu Zależnościowym o prawdziwości sądów kontrfaktycznych decyduje zatem ich zależność w stosunku do innych sądów. Uznamy prawdziwość zdania: „gdyby nie doszło do koronacji Bolesława Chrobrego, pozycja jego państwa byłaby słabsza”, ponieważ dostrzegamy zależność pomiędzy takimi faktami, jak posiadanie królewskiego tytułu, a udział w średniowiecznej polityce międzynarodowej.
– Sądy kontrfaktyczne uzasadniamy, odwołując się do naszej wiedzy o świecie faktycznym. Ujęcie Zależnościowe pozwala uchwycić istotę kontrfaktycznego wnioskowania jako opartego na realnych relacjach zachodzących między stanami rzeczy – niezależnie od tego, czy rozważamy alternatywny przebieg historii, nierealną sytuację eksperymentalną, czy czysto logiczną abstrakcję – podsumowuje badacz.
Czarnoskóre elfy
Kontrfaktyczne okresy warunkowe stoją u podstaw sztuki. Umożliwiają także jej odbiór oraz interpretację. Kiedy czytamy powieść lub oglądamy film, to – mniej lub bardziej świadomie – zastanawiamy się, co z tego, co odbieramy, jest prawdą, a co fałszem. Jest to szczególnie wyraźne w przypadku takich gatunków, jak fantasy lub science-fiction. Wykreowane przez pisarza lub scenarzystę światy będą działać na naszą wyobraźnię o tyle, o ile mają one wewnętrzną spójność. Oznacza to, że pewne założenia dotyczące tych światów będziemy rozpatrywać jako prawdziwe albo fałszywe okresy warunkowe.
O tym, że nie jest to temat obojętny, najlepiej świadczą zażarte kłótnie o fikcyjne światy, które toczą się zarówno w przestrzeni publicznej, jak i w sieci. Przykładem są ogromne kontrowersje, jakie wywołało obsadzenie czarnoskórych aktorów w roli elfów w serialu Amazon Prime Video „Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy” oraz toczący się obecnie spór o ciemnoskórego wampira wśród fanów oburzonych na netfliksową adaptację „Wiedźmina”. Kłótnia dwóch internautów o to, jaki kolor skóry mogą lub nie mogą mieć mieszkańcy tolkienowskiego Śródziemia to tak naprawdę dyskusja o tym, który z dwóch sądów kontrfaktycznych jest prawdziwy, a który fałszywy: „Gdyby elfy istniały, to miałyby wyłącznie jeden odcień koloru skóry” versus „Gdyby elfy istniały, to mogłyby się różnić kolorem skóry”.
Bez wnioskowania o tym, co niemożliwe, nie może się obejść także nauka. Opiera się ona przecież na hipotezach i ich weryfikacji, a hipotezy to nic innego jak okresy warunkowe: „Jeśli założenie X jest trafne, to zaobserwujemy Y”. Zarówno nauki ścisłe, jak i humanistyczne często posługują się metodą eksperymentów myślowych. Polega ona na wymyślaniu możliwych lub niemożliwych scenariuszy, żeby formułować i rozwiązywać określone problemy badawcze. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie umiejętność rozstrzygania o prawdziwości lub fałszywości sądów kontrfaktycznych.
– Ciekawe zastosowanie wnioskowania kontrfaktycznego znajdziemy w psychologii rozwojowej. Jednym z klasycznych testów (tzw. false-belief test) jest sprawdzenie, czy dziecko potrafi spojrzeć na sytuację z punktu widzenia innej osoby. To nic innego jak rozumowanie: „Gdybym myślał jak Jasiu, to sądziłbym, że…” . Eksperymenty myślowe – czy to w etyce, fizyce, czy filozofii – są w pełni oparte na przeprowadzaniu rozumowań kontrfaktycznych. One są wnioskowaniami kontrfaktycznymi. Każdy z nich stawia nas w sytuacji, która nie wydarzyła się naprawdę i zachęca do wyciągania konsekwencji z tego założenia. Kolejnym przykładem jest tzw. Dylemat wagonika, w którym jesteśmy wprost pytani o to, co byśmy zrobili (lub co powinno zostać zrobione) w takiej-a-takiej sytuacji – wymienia dr Sendłak.

FOMO i teorie spiskowe
Sądy kontrfaktyczne to podstawa naszego myślenia. Nawet, jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy, to za naszymi przekonaniami o otaczającym świecie stoją określone poglądy na jego temat. Dotyczy to także tych osądów, które mogą być potencjalnie niebezpieczne – na przykład teorii spiskowych. Badacz z Uniwersytetu Warszawskiego przekonuje jednak, że dzięki zastosowaniu Ujęcia Zależnościowego można je łatwo obalać.
– Za pomocą weryfikacji prawdziwości okresów warunkowych, możemy ujawnić absurdalne konsekwencje poszczególnych teorii. „Gdyby Ziemia była płaska, to niemożliwe byłoby pełne zaćmienie Księżyca”. „Gdyby lądowanie na Księżycu zostało nagrane w studiu, to nie zawierałoby fizycznych efektów charakterystycznych dla środowiska księżycowego – jak np. sposób poruszania się w niskiej grawitacji czy unoszenie się pyłu w próżni” – wskazuje naukowiec.
Kolejnym zjawiskiem, do którego można odnieść problem sądów kontrfaktycznych, jest zjawisko FOMO (z ang. Fear of Missing Out). Chodzi o niepokój, który odczuwamy, kiedy mamy poczucie, że omijają nas ważne wydarzenia. W czasach przeciążenia informacyjnego i wszechobecności mediów społecznościowych zjawisko to stanowi coraz większy problem dla naszego emocjonalnego dobrostanu. Żeby nabawić się FOMO, wystarczy zajrzeć w smartfon. Ilość informacji o tym, co ciekawego się dzieje „poza nami” – podczas gdy my siedzimy w domu – potrafi przytłoczyć.
FOMO powstaje w wyniku określonego schematu myślowego: obserwujemy jakąś faktyczną sytuację (np. relację w mediach społecznościowych naszych znajomych z koncertu, na którym nas nie było); tworzymy sobie kontrfaktyczną alternatywę – „Gdybym poszedł z nimi, też miałbym teraz takie miłe wspomnienia”, porównujemy ją z naszym obecnym stanem i w efekcie odczuwamy smutek i żal. Doświadczenie FOMO polega zatem na wyobrażeniu alternatywnego scenariusza, w którym postąpiliśmy inaczej i wyszliśmy na tym lepiej. Takie rozumowanie to typowy okres warunkowy – jeśli X, to Y – którego fałszywości nie dopuszczamy, tylko intuicyjnie uznajemy go za prawdziwy.
– FOMO i okresy warunkowe mają interesujący punkt styczny, ponieważ mechanizm FOMO w dużej mierze opiera się na kontrfaktycznym myśleniu. W świetle mojej teorii korzyścią może być wskazanie, że relacja zależności, którą w takich sytuacjach rozpoznajemy – i która decyduje o tym, że uznajemy dany okres warunkowy za prawdziwy – może być w rzeczywistości znacznie słabsza, niż nam się wydaje. Nie każdy koncert musi być znakomity, a kupno akcji zawsze wiąże się z ryzykiem. Innymi słowy, FOMO może być przejawem uproszczonego lub poznawczo zniekształconego sposobu rozumowania kontrfaktycznego. Nasza gotowość do uznawania pewnych relacji za „oczywiste” może prowadzić do fałszywego przekonania, że alternatywna rzeczywistość byłaby bezsprzecznie lepsza – konkluduje dr Sendłak.
Filozofowie z pewnością nadal będą snuć rozważania o problemie sądów kontrfaktycznych, a kwestią czasu jest, kiedy ktoś wykaże ograniczenia teorii sformułowanej na UW i stworzy własną. Z perspektywy naszej powszedniej rzeczywistości liczy się jednak to, że dzięki tym rozważaniom możemy lepiej zrozumieć samych siebie. Zobaczyć, jak nieświadomie przeprowadzone wnioskowania oddziałują na nasze emocje i jak na nasze myślenie wpływa to, co nie do pomyślenia.