Prowadzenie zielnika może nam się kojarzyć ze szkolnym zadaniem. Tymczasem zielnikopisarstwo to praktyka kulturowa o bogatej historii, obejmującej przeszło 400 lat. Mniej lub bardziej rozbudowane zielniki prowadzili przedstawiciele najróżniejszych zawodów i grup społecznych, także znane osobistości świata kultury, jak chociażby Eliza Orzeszkowa czy Jan Jakub Rousseau. Do tego grona – jak wynika z odkrycia dokonanego w Archiwum Akt Nowych w Warszawie – należy również Róża Luksemburg. Odkrycie to stanowi coś więcej niż tylko biograficzną ciekawostkę. Mało kto bowiem wie, że historyczne zielniki mogą służyć współczesnym botanikom i badaczom bioróżnorodności jako szczególne narzędzie badawcze.

Rewolucyjne znalezisko w archiwach
Nie wiadomo, kiedy dokładnie Róża Luksemburg zaczęła prowadzić własny zielnik, jednak zabytek znajdujący się obecnie w Archiwum Akt Nowych w Warszawie dokumentuje okres od maja 1913 do października 1918 r. Na zielnik składa się 18 zeszytów. Dwa wypełniają notatki botaniczne, reszta zawiera 377 zasuszonych okazów roślin. Badacze z Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Warszawskiego przebadali zielniki, przypisali okazom roślin poprawną klasyfikację gatunkową i prześledzili losy kolekcji od momentu zabójstwa słynnej komunistki w Berlinie w 1919 r.
Róża Luksemburg na przestrzeni lat powracała do dawnych wpisów, o czym świadczą liczne skreślenia i poprawki. Chociaż widać staranność autorki w dokumentowaniu zbiorów, to niektóre egzemplarze roślin są w dużej mierze niekompletne. W takich sytuacjach, gdy zebrany okaz ograniczał się do kilku liści lub łodygi, rewolucjonistka dorysowywała brakujące elementy, co wraz z dbałością o informacje dotyczące klasyfikacji gatunkowej czy miejsca zbioru, świadczy o skrupulatności w sporządzaniu botanicznych opisów. Mało kto wie, że zanim Róża Luksemburg zaczęła prowadzić działalność polityczną, jej osobistą i naukową pasją była właśnie botanika. W trakcie pobytu w więzieniach we Wronkach, Berlinie czy Wrocławiu ta pasja pozwalała jej na zachowanie pewnego marginesu osobistej wolności, o czym świadczą listy, w których szczegółowo opisywała np. roślinność więziennego spacerniaka.

Zielnik jako narzędzie badawcze
O tym, czy zielnik może posłużyć jako cenne narzędzie badawcze, decyduje kilka czynników. Przede wszystkim stan zachowania zasuszonych okazów roślin oraz ich różnorodność. Liczy się też dokładność i zakres wiedzy botanicznej autora zielnika. Najcenniejsze są egzemplarze, w których prowadzono dokładną dokumentację zbieranych fragmentów lub całych roślin. Mowa nie tylko o nazwach polskich czy łacińskich, ale także o takich szczegółach, jak dokładna data czy opis miejsca, w którym dokonano zbioru. Dzięki temu współczesny botanik może określić okres wprowadzenia danej rośliny czy zasięg jej rozprzestrzeniania się w badanym ekosystemie, a więc czerpać informacje o bioróżnorodności panującej w danym okresie historycznym. Nowoczesne metody laboratoryjne zapewniają daleko większe możliwości, jeśli chodzi o czerpanie cennej wiedzy z historycznych zielników.
– Wysuszone rośliny mogą być źródłem danych o budowie morfologicznej organów roślinnych czy o postępujących zmianach klimatu. Przykładowo, zmiany zagęszczenia aparatów szparkowych pozwalają szacować historyczne zmiany stężenia CO2, a stan rozwoju zebranych organów kwiatowych wnioskować o przesuwaniu okresów fenologicznych [czyli poszczególnych cykli życia roślin, jak kiełkowanie, pączkowanie, kwitnienie – dop. red.]. Natomiast wyekstrahowane roślinne DNA można użyć do badań populacyjnych czy filogenetycznych. Także przypadkowe „zanieczyszczenie” (np. obecność owadów wysuszonych razem z rośliną czy zarodników lub ziaren pyłku) może być cenne dla odtwarzania historycznego kontekstu przyrodniczego – mówi prof. dr hab. Marcin Zych, dyrektor Ogrodu Botanicznego UW.

Roślinna historia miłosna Róży Luksemburg
Współcześni botanicy często odnotowują zjawisko tzw. plant blindness. Polega ono na tym, że potrafimy nie zauważać roślin, nawet jeżeli znajdują się one tuż przed naszymi oczami (kiedy widzimy obraz, na którym znajdują się różne gatunki roślin i zwierząt, potrafimy wymienić gatunki zwierząt, ale roślin już niekoniecznie). Aby przeciwdziałać tej tendencji – niejako w kontrze do plant blindness – ukuto kategorię plant love story, która zamiast skupiać się na negatywnych aspektach współczesnej (nie)świadomości, zakłada podejście eksponujące pozytywne przykłady relacji ludzi i roślin. Przypadek zielnika Róży Luksemburg to właśnie jedna z takich „roślinnych historii miłosnych”. Przedstawiając nieznaną dotąd szerzej stronę znanej historycznej postaci, można pokazać nie tylko jej osobisty związek z przyrodą, ale także jej zaangażowanie w dbałość o środowisko.
– Oglądanie zielnika, ale także lektura listów Róży Luksemburg, pokazuje tę postać w zupełnie innym świetle. Znana przede wszystkim ze swojej działalności rewolucyjnej, jawi się nam jako bardzo uważna obserwatorka świata i miłośniczka przyrody. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że dziś, gdy – przynajmniej w naszej części świata – prawa pracownicze i socjalne są normą, Róża Luksemburg zostałaby aktywistką klimatyczną lub przyrodniczą. Odkrywanie takich nieoczywistych rysów charakteru u znanych, „spiżowych” postaci historycznych to fascynujący proces, dowód na ich wrażliwość oraz okazja do pokazania, że przyroda i rośliny to ważna część życia każdego z nas – dodaje badacz.
